Jo był ukradziony

Przemysław Kucharczak

publikacja 26.08.2017 00:32

Premiera spektaklu pod tym tytułem odbyła się w zabytkowej kopalni Ignacy w Rybniku-Niewiadomiu. To opowieść o wielkiej wywózce Ślązaków na Wschód w 1945 roku.

Jo był ukradziony Przemysław Kucharczak /Foto Gość Salomon Morel przesłuchuje jednego ze Ślązaków w obozie w Zgodzie

Scenariusz spektaklu jest oparty na opowiadaniach świadków, którzy zostali wywiezieni na Wschód, oraz ich dzieci, zamieszczonych w książce "Jo był ukradziony". Na scenę, na której Ślązacy przy herbacie wspominają tamte chwile, nagle wdzierają się brutalni żołnierze sowieccy, tłukący szkło i porcelanę, rabujący i napastujący kobiety.

Później następuje wywózka większości bohaterów spektaklu na Wschód. Innego z nich dramatyczne losy zetknęły z katem Ślązaków Salomonem Morelem, komunistą i komendantem obozu w Świętochłowicach-Zgodzie. Morel mścił się za Holokaust na Niemcach oraz na Ślązakach, których też uważał za Niemców. Nie przyjmował do wiadomości nawet tego, że Volkslistę na Śląsku przyjmowali nieraz także polscy patrioci. Usłuchali oni wytycznych polskiego rządu na uchodźstwie i apelu biskupa Adamskiego, którzy chcieli, żeby w ten sposób przetrwał na Śląsku żywioł polski. Posiadaczami Volkslisty byli nawet śląscy żołnierze Armii Krajowej.

W spektaklu sceny z pijanym komendantem katującym Ślązaków, którzy w czasie wojny przyjęli Volkslistę, są szczególnie dramatyczne. Nawiasem mówiąc, Salomon Morel dożył upadku komunizmu i chwili, gdy jego zbrodniami zainteresowali się prokuratorzy. Przed ziemską sprawiedliwością uciekł do Izraela, gdzie zmarł w 2007 roku.

Spektakl wystawił w plenerze Teatr SAFO. Wyreżyserowała go Katarzyna Chwałek-Bednarczyk.