Barbarzyńcy nad Wisłą

Tomasz Gołąb

publikacja 19.07.2010 06:31

Na żoliborskim nadwiślanym pasie powstaje prawdziwa warownia wikingów. Jarl, czyli przywódca gromady wojów, marzy, by obok stanęła również drewniana świątynia w stylu nordyckim, która służyłaby katolikom.

Barbarzyńcy nad Wisłą www.jomsborg.pl/gn Einar Jarl, czyli Stanisław Wdowczyk w otoczeniu swoich wojów

Okropny upał. W spiekocie czterech wojów drużyny ciosa kolejny sosno­wy pal. Na początek – by ogrodzić warownię – potrzeba ich około 600. Najgrubszego nie jest w stanie objąć nawet wódz, Stanisław Wdowczyk, w drużynie znany jako Einar Jarl.

– Jesteśmy bractwem odwołującym się do tra­dycji Jomsborczyków albo Jomswikingów, którzy tysiąc lat temu służyli królowi Bolesławowi Chro­bremu jako najemni woje – tłumaczy postawny mężczyzna, historyk z wykształcenia.

Woje po przejściach?

Wikingami zafascynował się 11 lat temu. W ciągu dwóch–trzech lat zgromadził wokół siebie zapaleńców, których także pociągały skandynawskie sagi opowiadające o bohaterach sprzed kilkunastu wieków. Zaczęli trenować uderzenia toporami, szermierkę, haki, ataki, zasłony, walkę z tarczą. Szybko stali się jedną z najlepiej wyszkolonych i uzbrojonych bractw i drużyn rekonstrukcyjnych w kraju. Dziś po­dobnych są dziesiątki, ale niewiele z nich może wystawić 20 wojów, sprawnie posługujących się bronią.

- Jomsborczycy byli znani jako niezwykle dzielni wojownicy, ale zarazem wielcy zbóje. W ich szeregach schronienia szukali wszelkiego rodzaju zabijacy, często ścigani prawem w ro­dzinnych stronach za rozboje. Staramy się więc odtwarzać tamtą, wczesnośredniowieczną rze­czywistość, co nie znaczy, że dzisiejsi woje są face­tami „po przejściach” - uśmiecha się Einar Jarl. - Cały czas prowadzimy nabór wojów do drużyny. Ale, jak w każdym hobby, trzeba temu poświęcić trochę czasu. Minimum dwie godziny treningu tygodniowo - mówi wódz.

Lojalność historyczna

Drużyna ma ścisłą hierarchię. Całością rzą­dzi Jarl. Jarlem Jomsborga jest obecnie Stanisław Wdowczyk, który pełni tę funkcję od początku istnienia Drużyny, czyli od 11 lat. Wyszkoleniem bojowym drużyny zajmuje się Dragomir (Marcin Kosiorek).

- Jednym z naszych głównych celów jest pro­pagowanie historii Polski i momentów zwycię­skich w historii oręża polskiego. W sprawach drużyny na pierwszym miejscu stawiamy kwe­stię wyszkolenia bojowego oraz lojalności wobec dowódcy i pozostałych drużynników. Pozostałe wymagania to: historyczność stroju, godne zacho­wanie i akceptacja przez pozostałych członków drużyny - mówi.

Jarl może powoływać oficerów funkcyj­nych takich jak hevding, logsogumadr, godi i styrsman. Oficerowie mają za zadanie wspie­rać Jarla radą i pomocą w sprawach organiza­cyjnych. Wszyscy wojownicy (nie wyłączając Jarla i oficerów) są podzieleni na trzy stany: Dreng, Carl i Thrall. Drengowie to ci, którzy mają odpowiedni staż w drużynie i udowod­nili z mieczem ręku, że należą do najlepszych wojowników. Karlowie to stan średni. To wojownicy, którzy mają cały wymagany sprzęt (broń, strój, biżuteria), ale jeszcze nie prezen­tują w walce tego poziomu co Drengowie. Żeby wstąpić w szeregi Drengów, muszą przejść Test Jomsborga: stoczyć walkę na miecze ze wszyst­kimi pozostałymi Drengami i przynajmniej połowę z nich wygrać lub zremisować. Kandy­daci do drużyny (Trallowie), muszą udowodnić dopiero swoim zaangażowaniem, że można ich traktować poważnie jako potencjalnych drużynników.

Zabawa? A skąd!

Członkami Jomsborg Vikings Hird mogą być także kobiety, ale tradycja Jomsborga nie pozwa­la im walczyć mieczem. Wszyscy wojownicy muszą mieć podstawowe uzbrojenie: miecz, hełm, kolczugę lub lamelkę, tarczę i nóż. Topór, włócznia i scramasax są wyposażeniem dodat­kowym, choć w praktyce posiada je większość wojów. Tradycją Jomsborga jest Święto Jul, któ­re odbywa się w każdą drugą sobotę grudnia. W organizowanym wówczas oblężeniu Jomsborga biorą udział także kobiety, często jako łuczniczki.

Dla postronnych zabawa w wikingów wy­glądać może dziecinnie. Ale nie dla tych, którzy godzinami potrafią szlifować broń, szyć repliki ubrań i studiować naukowe opracowania na te­mat wojowników północy. Zainteresowanie białą bronią współcześni wikingowie łączą nie tylko ze sportem. Dla wielu z nich drogę do bractwa utorowało zamiłowanie do historii, umiejętnie rozbudzane przez szkolnych nauczycieli. A brac­two stało się sposobem na życie. Dla niektórych także źródłem utrzymania.

– Dobry miecz kosztuje ponad tysiąc złotych – mówi Drogomir (każdy z wikingów przyjmuje sobie nowe imię, wyjątkiem w drużynie jest Zawi­sza). – Uczyłem się u jednego z najlepszych płat­nerzy w Polsce. Da się z tego wyżyć – mówi woj.

Nowa warownia

Jomswikingowie przysięgają bronić Einara i walczyć po jego stronie jako jego wojownicy, wszędzie gdzie zajdzie taka potrzeba. Einar za­pewnia schronienie dla Armii Jomsborga i Jomswikingów, bezpieczny port dla łodzi oraz bazę, czyli warownię. Pierwsza powstała w Ryni nad Zale­wem Zegrzyńskim, 30 km od centrum Warszawy.

– Budowę rozpoczęliśmy w kwietniu 2003 r. i po siedmiu miesiącach ciężkiej pracy zasadnicze dzieło zostało ukończone. Od tej pory „dopiesz­czaliśmy” naszą Warownię poprzez dodatkowe budowle i atrakcje – mówi Wdowczyk. Teraz jednak powstaje nowa warownia nad Wisłą – pół godziny spaceru ze Starego Miasta, między Centrum Olimpijskim i mostem Grota Ro­weckiego. Wystarczająco blisko, by przyciągnąć nie tylko szkoły, szukające ciekawych propozycji wycieczek czy historycznych plenerów, ale także turystów, których warownia przeniesie na kilka godzin w świat sprzed tysiąca lat.

- Mamy niepowtarzalną szansę stworzyć park, który byłby połączeniem nowoczesnego skansenu z równoprawnymi funkcjami rekre­acji, edukacji i wypoczynku - mówi Stanisław Wdowczyk. - Na terenie parku chcemy wybudo­wać drewniane repliki budowli z okresu pierw­szych wieków państwowości i Polski. Chcemy tu docelowo zlokalizować gród warowny z chatami Wikingów i Słowian, kramami kupieckimi i rze­mieślniczymi, zagrodę wiejską, karczmę, przystań ze starodawnymi łodziami oraz place, gdzie będą odbywały się festyny i turnieje historyczne.

Będzie kościół?

Nadzór merytoryczny nad przedsięwzięciem sprawuje Państwowe Muzeum Archeologiczne w Warszawie. Gród ma być jednocześnie muzeum z lekcjami historii, miejscem pokazów i walk, warsztatów rzemiosła (kowalstwa, garncarstwa, tkactwa, powroźnictwa, bednarstwa i skórnictwa) oraz szkołą wczesnośredniowiecznych obyczajów. Karczma ma przyjmować gości, serwując dania i napitki według starodawnych recept, a kościół - spełniać funkcje liturgiczne. Wdowczyk marzy, by przynajmniej jedna Msza św. w tygodniu była sprawowana po łacinie. Kapłani mogliby celebrować ją w szatach przy­pominających pierwsze wieki po chrzcie Polski.

Warownia będzie otoczona palisadą o wyso­kości ponad trzech metrów. Dokoła niej będzie biegł podest dla wojowników. Do grodu wcho­dzić się będzie przez bramę z wieżą. Wewnątrz grodu o wymiarach 40 na 48 metrów miejsce znaj­dzie 7-8 chat, wśród nich Długi Dom Wikingów - chata w kształcie łodzi odwróconej do góry dnem o wymiarach 26 na 9 m i wysokości ok. 6 metrów. Chata ma pełnić rolę hali drużyny oraz miejsca, gdzie będą się odbywały żywe lekcje historii, spo­tkania, konferencje i imprezy integracyjne. Długi Dom będzie też służył jako wystawa muzealna. Na drewnianych krzyżakach ustawione będą zbroje i wyposażenie wojów. W grodowym Kra­mie, przy wyjściu, będzie można zaopatrzyć się w ekwipunek wikinga, a dalej w Karczmie - także coś zjeść lub wypić, na przykład wyrabiany wła­snoręcznie miód i warzone piwo.

Otwarcie we wrześniu

Otwarcie warowni planowane jest na wrze­sień, podczas VI Międzynarodowego Festiwalu Historycznego „Wikingowie i Wenedzi”. - Spodziewamy się około 300 wojów z Polski i zagranicy. Zasady uczestnictwa są proste: trzeba „zmieścić” się ze swoim strojem w okresie histo­rycznym od roku 800 do 1100 naszej ery, mieć pełną ochronę - hełm, kolczugę, tarczę, rękawicę i tępą broń. Krawędź tnąca miecza czy topora ma mieć nie mniej niż 3 mm. Woje walczący bronią drzewcową (włócznie, duny) muszą się stawić na wspólny trening najpóźniej 10 wrze­śnia o godzinie 10.00. Będzie można zmierzyć się w bitwach z ciosami na głowę, ale osoby walczące niebezpiecznie będą eliminowane - zapowiada Stanisław Wdowczyk.