GOSC.PL |
publikacja 29.09.2010 06:58
Z okładki przewodnika edukacyjnego dla dzieci uśmiecha się do nas... diabełek. Zaniepokojonych kapłanów uspokaja wydawca: „To postać z lokalnej legendy o tym, jak szwenkfeldyści znaleźli się na ziemi”.
Roman Tomczak/GN
Wydawca twierdzi, że czart na okładce być musi, bo to postać z lokalnej legendy. Ks. dr Marek Kluwak (na zdjęciu) przestrzega jednak przed epatowaniem tego rodzaju twórczością
Nie diabeł, a diabełek właściwie to główna postać przewodnika „Góry i Pogórze Kaczawskie. W Krainie Wygasłych Wulkanów”. Wewnątrz – kolorowanki, gry słowne, rebusy i konkursy dla dzieci. Regionalne, oczywiście. Diabeł z okładki sprawia wrażenie sympatycznego. Leci lekko nad Pogórzem Kaczawskim, szczerząc podejrzanie wszystkie swoje zęby. Krótko mówiąc – maskotka.
Mimo to wzbudziła zaniepokojenie księży Wydziału Katechetycznego legnickiej kurii biskupiej. Pierwszy zwrócił na to uwagę ks. dr Marek Kluwak, który przyniósł przewodnik i pokazał innym. – Czerwony stwór z rogami i kopytami raczej nie budzi we mnie pozytywnych skojarzeń. Pomijając jednak aspekt estetyczny, uważam, że pomysł umieszczania takiej postaci w książce dedykowanej dzieciom nie jest najszczęśliwszy. Może wywołać przekonanie, że diabeł to ktoś sympatyczny, przyjacielski i nieszkodliwy. A to przecież szatan, upadły anioł, zło osobowe - podkreśla ks. Kluwak. W Złym nie widzą niczego złego osoby, które pracowały nad książką.
Spokojnie, to tylko legenda
Wydawcą przewodnika jest Stowarzyszenie Kaczawskie z siedzibą w Mściwojowie, które od lat zajmuje się aktywizowaniem obszarów wiejskich i propagowaniem lokalnego patriotyzmu. Przewodnik dla dzieci to ich kolejna propozycja popularyzacji miejscowych legend i przypowieści. Beata Castaneda ze stowarzyszenia zapewnia, że diabeł z okładki nie powinien nikogo niepokoić, bo jest postacią występującą w jednej z ludowych legend.
- W opowieści o Ostrzycy Proboszczowickiej diabeł zebrał wszystkich szwenkfeldystów do jednego worka i zamierzał zanieść ich do piekła. Przelatując nad wierzchołkiem Ostrzycy (notabene: wygasłego wulkanu), zawadził workiem o ostre krawędzie góry. Worek się rozdarł i szwenkfeldyści wylecieli z niego na ziemię. Odtąd, według legendy, datowany jest ich pobyt w tym rejonie Europy - opowiada B. Castaneda.
Legend, w których występują diabły i czarownice, jest w tym rejonie znacznie więcej. Ogromny wpływ na ich powstanie miały wygasłe stożki wulkaniczne, cecha charakterystyczna Gór i Pogórza Kaczawskiego.
Sympatyczny, czyli niebezpieczny
Mimo zapewnień wydawców o nieszkodliwości książek z diabłami na okładkach, ks. Marek Kluwak radzi najdalej posuniętą ostrożność. - Zdaję sobie sprawę, że ten przykład nie jest zamierzonym działaniem, mającym uderzać w katolików czy Kościół w ogólności. Nie przypuszczam też, aby plastyk projektujący tę okładkę miał złe intencje. Diabeł jest frywolny i sympatyczny, bo taki występuje w legendzie. Ale im bardziej taka postać jest akceptowalna, zwłaszcza przez dzieci, tym bardziej relatywizuje się postać prawdziwego, osobowego zła. Podejście do demona staje się coraz bardziej ufne. No bo cóż nam może zrobić taki sympatyczny diabełek? A to już jest początek bardzo złej drogi, mogącej zaprowadzić nawet do okultyzmu - uważa przedstawiciel Wydziału Duszpasterskiego legnickiej kurii.
Skarbem Krainy Wygasłych Wulkanów są - jak sama nazwa wskazuje - nieczynne stożki wulkaniczne. Jest ich na terenie objętym działaniem stowarzyszenia siedem. Część legend tego regionu opisuje także czarownice, sabatujące na ich szczytach. Gmina Świerzawa od kilku lat promuje w Lubiechowej imprezę rodzinną, nawiązującą do czarownic, czarów i sabatów. A z tymi nierozłącznie związany jest diabeł. Od samego początku niechętnie patrzą na tę inicjatywę miejscowi księża.
- To jest pomysł lokalnych samorządowców. Mnie on się nie podoba. Nigdy nie byłem na takim spotkaniu i nie polecam go innym - mówi ks. Piotr Smoliński, proboszcz parafii pw. Wniebowzięcia NMP w Świerzawie.
Nie tylko czarownice
Wygasłe wulkany to jednak nie tylko diabły i czarownice. Od tysiąca lat te naturalne znaki drogowe wytyczały szlak karawanom kupieckim, podążającym na południe Europy. Są też skarbnicą wiedzy o prapoczątkach ziemi. O jej geologicznym bogactwie wiedzą znawcy na wszystkich kontynentach. - Góry i Pogórze Kaczawskie to raj dla geologów, dlatego łatwo spotkać tu poszukiwaczy agatów, ale też złota, srebra i miedzi - przyznaje Paweł Misztal z Jeleniej Góry, który co roku przemierza wraz z rodziną te strony w poszukiwaniu cennych minerałów.
Atrakcją turystyczną są wygasłe wulkany o nazwach: Wilcza Góra, Ostrzyca Proboszczowicka oraz... Czartowska Skała.
Św. Jakub zamiast czarownicy?
Wygasłe wulkany były przez wieki także punktami orientacyjnymi dla pielgrzymów podążających do grobu św. Jakuba w Santiago de Compostela. - Trudno o bardziej stabilne i pewne znaki drogowe. Dlatego pełniły rolę niezwykle ważną dla podróżujących przez ten teren pielgrzymów, a mało kto dziś o tym pamięta -mówi Emil Mendyk, przewodnik sudecki, prezes Stowarzyszenia „Przyjaciele Drogi św. Jakuba w Polsce”.
Autorką projektu okładki przewodnika „Góry i Pogórze Kaczawskie” jest Iza Liwacz, także przewodnik sudecki. Zna na pewno inne niż tylko związane z legendami atrybuty tych niezwykłych tworów natury, jakimi są wygasłe wulkany. Czy można więc domniemywać, że w przyszłości na okładkach wydawnictw sygnowanych przez Stowarzyszenie Kaczawskie znajdzie się także temat Drogi św. Jakuba lub choćby kupieckich karawan, przemierzających w średniowieczu te tereny?
- Nie wykluczamy tego - mówi Beata Castaneda. - To bardzo ciekawy pomysł. Ja zresztą sama słyszę o tym po raz pierwszy. Wymaga to na pewno osobnego opracowania, którym być może zajmiemy się w przyszłości - mówi.
Współpraca z Kościołem
Stowarzyszenie zamierza swój obecny przewodnik kolportować wśród lokalnych gospodarstw agroturystycznych. Na razie wydrukowana w liczbie 2 tys. egzemplarzy i przygotowana z myślą o 10-latkach książka jest dostępna w wybranych szkołach i bibliotekach.
Stowarzyszenie jest znane ze swojej działalności edukacyjnej. Było m.in. współorganizatorem Dymarek Kaczawskich, jedynego takiego wydarzenia w tej części kraju. Realizuje także programy unijne jako metodę pobudzania aktywności lokalnych społeczności, zwłaszcza na obszarach wiejskich. Współpracuje również z kilkoma parafiami, m.in. ze wspólnotą pw. Nawiedzenia NMP w Mściwojowie. Beata Castaneda podkreśla, że razem z proboszczem piszą programy unijne, które mają pomóc w ratowaniu zabytków sakralnych na terenie parafii.
– Ta współpraca układa nam się bardzo dobrze. Dlatego wszelkie podejrzenia o działanie przeciwko Kościołowi uważam za nieporozumienie, wynikające z niedoinformowania – mówi.
Diabły i czarty powracają
Skąd jednak zainteresowanie lokalnymi legendami, a w ślad za nimi – demonologią? Etnografowie mówią, że jest to wynik przyśpieszonych procesów cywilizacyjnych, zachodzących po II wojnie światowej, kiedy zanikały relikty kultury ludowej. Miało to – ich zdaniem – także związek z oświatą, która zawitała pod strzechy.
- Młode pokolenie drwiło wtedy z naiwnych tendencji demonizowania codziennego życia, kiedy w diabły wierzono, a więc bano się ich. Gdy wierzenia te zaczynały zanikać, wzrosło zainteresowanie nimi etnografów - wyjaśnia dr Monika Bisek z Uniwersytetu Opolskiego. - Stąd obserwujemy współczesne zainteresowanie demonologią w publikacjach. Te z kolei są wykorzystywane jako obrona przed postępującą globalizacją, która niesie za sobą ryzyko unifikacji kulturowej - uważa M. Bisek.
Oddani Bogu ocaleją
Wiara ludu w diabły i czarty zawsze wyrastała z przesłanek zaczerpniętych z Pisma Świętego. Stąd dla chrześcijan szatan zawsze będzie stanowił źródło zła. Ale w kulturze ludowej pozbawiony jest tej legendarnej oprawy, która z kolei charakteryzuje czarta. Postać z podręcznika ma taką właśnie, ludową oprawę wierzeniową. Na Dolnym Śląsku diabeł pojawia się bardzo często w przekazach folklorystycznych, gdzie jest postacią groźną dla ludzi prowadzących naganny tryb życia. Opowieści te jednak kończą się szczęśliwie dla tych, którzy oddadzą się w opiekę Bogu lub Matce Boskiej. Stąd wniosek, że nawet w wierzeniach ludowych diabeł był jednak kościelnego pochodzenia.
Szwenkfeldyści
Byli wyznawcami teorii religijnej, stworzonej przez Kaspara Schwenkfelda, mistyka żyjącego na przełomie XV i XVI w. Jego doktryna sprzeciwiała się niektórym dogmatom wiary Kościołów katolickiego i ewangelickiego. Dlatego była zwalczana zarówno prze katolików, jak i protestantów. W XVII w. żyło na terenie Złotoryi, Proboszczowa, Twardocic, czapli, Bielanki i Rochowa ok. 1500 szwenkfeldystów Tu było ich gniazdo i stąd powędrowali w świat, kiedy ich ruch zaczął być prześladowany. Dziś Kościół schwenkfeldystów istnieje tylko w okolicach Filadelfii (USA). Zrzesza ok. 3,2 tys. wiernych.