Cztery kobiety i śmierć

Mateusz Hofman

publikacja 27.10.2010 07:14

Temat śmierci stale powracał w twórczości Ingmara Bergmana. Tajemnicza, nieprzenikniona, nie dająca wyboru, nie pozwalająca się oszukać, pewna, zawsze tragiczna. Dająca jednak także okazję do nowego spojrzenia na życie.

Cztery kobiety i śmierć Okładka obcojęzycznego wydania filmu na DVD

Posiadłość, gdzieś na skraju świata, odosobniona, odcięta od świata wielkim parkiem. Dom, szczelnie zamknięty na świat zewnętrzny. W nim trzy siostry. Agnés jest umierająca. Widzimy jak cierpi. Jej twarz wykrzywiona jest bólem, grymas tegoż niemal z niej nie znika. W odruchu buntu będzie prosić o litość. Jej choroba jest jednak śmiertelna, ulgę może przynieść dopiero śmierć. To punkt wyjścia „Szeptów i krzyków”.

Litości umierająca nie znajdzie wśród swoich dwóch sióstr. Frywolna, flirtująca z mężczyznami Maria zostaje przyrównana w jednej ze scen do lalki, z wielkiego domu – makiety. Dla niej śmierć jest odległa. Życie jest radością, traktuje je hedonistycznie. Ludzi wokół woli wykorzystywać (jak lekarza, gdy znudzi się mężem) niż realnie z nimi być. Z tego zdał sobie sprawę jej mąż. Odległy, nie znajdujący zrozumienia. Dlatego próbował popełnić samobójstwo.

Druga siostra – Karin – to przeciwieństwo Marii. Zimna, wyrachowana. W jednej ze scen widzimy ją prowadzącą domową buchalterię. To jej jedyne zadania i pasja. Sama potrafi o siebie zadbać. Nawet przed apodyktycznym mężem, wymagającym spełnienia małżeńskiego obowiązku, budząc w nim obrzydzenie.

Jest jednak i czwarta kobieta – Anna. Służąca. Jedyna, której śmierć już dotknęła, zabierając jej córkę. Ta jest pogodzona ze śmiercią i Bogiem. Jako jedyna zdaje się być zdolna do uczuć wyższych – współczucia i litości. To ona odda Agnés prawdziwą ostatnią posługę. Tak, jak jeszcze za życia chorej, tak i po śmierci, zaopiekuje się zwłokami, da ukojenie duszy, zrozumie. Gdy nie będzie już potrzebna zostanie spłacona i oddalona jak mierna posługaczka.

Siostry nie zrozumieją ani śmierci, ani swoich wobec zmarłej obowiązków. Śmierć to dla nich absurd, coś wyrywającego z bezpiecznej, codziennej rutyny (Karin), lub zjawisko nie mieszczące się w świecie wiecznej zabawy i przyjemności (Maria, stąd też tak śmieszna jest nieudolność próby samobójczej jej męża, skażonego jej podejściem do życia, niezgodnym z jego własnym). Anna – przyrównana do Matki Boskiej w postaci Piéty – jest jedyna osobą prawdziwie miłującą drugiego człowieka.

Postacie, ich postawy znajdują perfekcyjne odbicie w kolorach z nimi połączonymi. Wszechogarniająca czerwień („kolor Marii”) to życie. Im bardziej jest ciemna tym większe jest jej skażenie śmiercią (wino, które pije przy kolacji Karin z mężem, krew). Czerń to oschłość, brak wiary w wyższe wartości (ubrania Karin, ale także strój pastora). Biel (Maria i Agnés) – śmierć bądź umiejętność jej zrozumienia. Mistrzowsko i konsekwentnie operują nimi reżyser i „jego” operator – Sven Nykvist.

W obliczu śmierci siostry Karin zechce pogodzić się z siostrą, zrozumieć ją. Ich rozmowa jest jednak pozorna. Reżyser od razu zagłusza ją muzyką – to pusty gest. Następnego ranka budzi wręcz niesmak. Choć w pojednanie wierzyła Agnés, czego dowiadujemy się z jej pamiętnika, nie jest ono możliwe. Nawet w obliczu śmierci. Czy nie widzimy tego i dziś w telewizji? Obraz Bergmana jest ciągle potwornie i boleśnie aktualny.

Owa aktualność oraz wielkość jest widoczna także w rzeczy – pozornie – mniej ważnej. Nie w ideach, myśli, ale warsztacie reżyserskim twórcy. Sceny prośby o ostatnią posługę, pomoc w odejściu, opuszczeniu tego i udaniu się do innego świata duszy zmarłej, przeraża o wiele bardziej niż wszystkie pojawiające się we współczesny kinie, pseudo - horrorach potwory, dziwadła i obrzydliwości. Bergman nie straszy widza bowiem okropnościami wyimaginowanymi, zmyślonymi, przypadkowymi. Śmierć dotknie prędzej czy później każdego. Przeraża więc jako temat, jego przedstawienie, ale i ludzka wobec niej postawa.

***

Tekst z cyklu filmy wszech czasów