Kronika wydarzeń październikowych

Mateusz Hofman

publikacja 09.01.2011 06:36

„Październik” Siergieja Eisensteina został zrealizowany na zamówienie władz radzieckich. Miał być jednym z filmów uświetniających dziesiątą rocznicę rewolucji. Z powodów politycznych (popadnięcie w niełaskę Lwa Trockiego, jednego z bohaterów pierwotnej wersji obrazu, co pociągnęło za sobą konieczność zmian) premiera się opóźniła. Dzięki walorom artystycznym jest to jednak film ważny do dziś.

Kronika wydarzeń październikowych Dystrybucja - Mayfly

Eisenstein w swej twórczości szukał sposobu dla wyrażenia żywiołu rewolucji. Miała ona stworzyć nowego człowieka. Potrzebna więc była nowa sztuka, nowy język. Reżyser „Strajku” go znalazł. Dlatego jest twórcą tak ważnym w historii sztuki filmowej. Jej wielkim reformatorem.

Elementy jego sławnych teorii montażu są w „Październiku” widoczne. Jest to jednak film niezwykle tradycyjny. Zaskakuje w nim kronikarskie wręcz oddanie historycznych realiów. Nie jest to częste w sztuce – bądź co bądź – propagandowej. Akurat nie nowatorstwo jest jego największa zaletą.

Reżyser potrafi wobec niektórych faktów i wydarzeń być krytyczny. To czym zdawał się być już zryw lutowy pokazuje przez obalenie pomnika cara i nagłą frontową przyjaźń, braterstwo żołnierzy pruskich i rosyjskich. Jest w tych obrazach nadzieja i radość. Zaprzeczenie okrutności świata ucisku i wojny.

Czym rewolucja lutowa stała się w rzeczywistości pokazują następujące po opisanych wydarzeniach eksplozje wśród okopów i ponowne powstanie pomnika. To nic innego jak przywrócenie starego początku, odrodzenie caratu. Obrazów mających moc symboliczną jest w tym filmie o wiele więcej.

Pozytywnie wartościowana jest zawsze grupa. Bolszewicy mają za sobą większość. Mieńszewicy  i Eserowcy to garstka. Kiereński przebywa głównie sam. Widząc swoją klęskę i porażkę swojej polityki, swojego zaplecza, chowa się we własnych komnatach w petersburskim Pałacu Zimowym. Ministrowie jego rządu to również rozpierzchnięte jednostki. Gdy ich poznajemy każdy sam przybywa na posiedzenie rządu. Bolszewicy to masa. To - w tym filmie - dowodzi słuszności ich tez i poglądów.

Tłum w wielu scenach jest bohaterem filmu. Wyraźnie fascynuje Eisensteina. Sceny zbiorowe, wielkie plany robią wrażenie i dziś choć minęło ponad dziewięćdziesiąt lat. Technika filmowa się rozwinęła. Sztuka filmowa – jak widać – mniej.

Potrzebni są oczywiście przywódcy. Lenin. Jednak tylko raz – gdy się ukrywa, jest zakonspirowany, przebrany – przebywa sam. W innych chwilach zawsze ma wokół siebie oddanych, słuchających go, ludzi. Stąd jego siła. Jego dziejowa rola.

Historię zmieniają masy, ale przecież nie pozostawione same sobie. Potrzebują przywódców, którzy mają autorytet i posłuch. Lenin zostaje tu przeciwstawiony ministrowi wojny. Ten ostatni wykrzykuje rozkazy do dowódcy kozackiej kawalerii, który po zakończonej rozmowie nie przekazuje ich dalej, a spokojnie pali fajkę.

Tylko z takimi przywódcami, którzy pociągną za sobą ludzi, wielkie grupy mogą zmieniać świat. Tak było w październiku 1917 roku. Tak było zawsze.  To mówi w swoim filmie Eisenstein.

***

Tekst z cyklu Filmy wszech czasów