Jesteśmy romantykami

Barbara Gruszka-Zych

publikacja 01.03.2011 05:44

„Dziady” w reż. Krzysztofa Babickiego zrealizowane w Teatrze Śląskim zachwycają Mickiewiczem. Nie bierzemy udziału w żadnej ekshumacji wieszcza, ale cieszymy się, że jest wiecznie żywy.

Jesteśmy romantykami   Archiwum teatru/GN Wiesław Sławik – Senator w oku cyklonu, czyli władzy. Kieruje sytuacją z pozycji horyzontalnej A widzowie, cytując Zyg­munta Krasińskiego, mogą powiedzieć: „My z niego wszyscy”.

Bo po obejrzeniu spektaklu mamy wrażenie, że dusza roman­tyka jest w każdym z nas. Szlachet­ne, narodowe idee i służba innym muszą się zmierzyć z egotycznym zapatrzeniem w siebie i skłonno­ścią do nieustannego roztrząsa­nia własnych błędów.

Wielka Im­prowizacja Grzegorza Przybyła, który kreuje już dojrzałego Kon­rada, to rozrachunek z własnym, nieudanym życiem. Nonkonformizm i szlachetne wybory nie do­prowadziły go do zamierzonego celu. Zjawia się w noclegowni, jakby przeniesionej z czasów Brata Alberta Chmielowskiego, skłaniając do ryzykownej, choć nie do końca, refleksji, że ludzie żyjący ideałami skazani są na ze­pchnięcie na margines.

Przybył mistrzowsko uosabia szatana, gorzej wypada, kiedy ściskając krzesło, wadzi się z Bogiem. W ka­towickiej interpretacji „Dziadów” Bóg, Honor, Ojczyna to hasła klu­czowe, zwłaszcza w drugim akcie dramatu – balu u Senatora, opar­tym na III części „Dziadów”. Pierw­szy, na który złożyły się I, II i IV części dramatu oraz scena w celi bazylianów z części III, to przy­pomnienie odwiecznej, zapisanej w Mickiewiczowskiej „Romantyczności” opozycji między „czuciem i wiarą” a rozumem.

Świat snu, wyobraźni, „drugiej przestrze­ni” wypełnia rzeczywistość tak, że trudno powiedzieć, który z nich istnieje naprawdę. Wszystko za­czyna się od pogańskiego obrzę­du „Dziadów”, spajającego dwie przestrzenie. Łącznikiem staje się Guślarz, a zarazem ks. Piotr – zna­komicie kreowany przez Andrzeja Warcabę. Raz – tajemniczy mistrz ceremonii, a w księżowskiej od­słonie głos prawdy, wspomożyciel potrzebujących.

Jesteśmy romantykami   Archiwum teatru/GN Wiesław Sławik – Senator w oku cyklonu, czyli władzy. Kieruje sytuacją z pozycji horyzontalnej Kiedy ze sceny słyszymy wypowiadane przez chór, a może bardziej głos sumie­nia słowa: „Bo kto nie był człowie­kiem ni razu, temu człowiek nic nie pomoże”, zastanawiamy się, czy nowa inscenizacja romantycz­nego dramatu nie jest dobrym pre­tekstem do rozmyślań nad sensem własnej egzystencji.

Druga część spektaklu to przejmujący, świet­nie zagrany przez cały występujący w nim zespół, obraz naszego społeczeństwa, który przez te lata wcale się nie zmienił. Mamy pew­ność, że nasz naród nadal jest jak lawa, a bohaterowie uosabiający ugodowe podejście do władzy i stawiający na ojczyznę nadal rozgrywają swoje partie.

Wie­sław Sławik Senator, rewelacyjnie wcielił się w decydenta, człowieka sprawującego władzę nad wykre­owanym przez sytuację politycz­ną światem. Wspaniała Violetta Smolińska przejmująco gra panią Rollinson. To ona staje się wyrzu­tem sumienia wszystkich, którzy godzą się na niesprawiedliwość i niesłuszne cierpienie.

W su­mie „Dziady” według Babickiego to spektakl konieczny do obejrze­nia, żeby wrócić do Mickiewicza, nadal ważnego i potrzebnego. A miejscami przypominającego Szekspira.