Mały Książę w kraju sadów

Agata Combik

publikacja 02.03.2011 07:08

Żabie udka i ślimaki, pieśni znad Sekwany i zabytki Paryża… W mieście św. Jadwigi „zapachniało” Francją – bo Trzebnica, oprócz słynnej księżnej i pysznych jabłek, szczyci się także prawdziwą francuską królową.

Mały Książę w kraju sadów Agata Combik/GN Maria Karolina na ekspozycji w Muzeum Regionalnym w Trzebnicy

Nie ma dokumentu, który by ze stuprocentową pewno­ścią potwierdzał, że tu się urodziła, ale jest to bardzo, bar­dzo prawdopodobne – mówi Woj­ciech Kowalski z Towarzystwa Miłośników Ziemi Trzebnickiej. – Niemiecka kronika wskazuje konkretne miejsce urodzin Marii Karoliny Leszczyńskiej, nieistniejący już dworek przy obecnej ulicy Ogrodowej. Dziś w tym miej­scu stoi restauracja, ozdobiona witrażem z popiersiem królowej.

W 2003 r., gdy przypadała 300. rocz­nica jej urodzin, postanowiliśmy przypomnieć tę postać. To wtedy odbyły się pierwsze „Marynki”.

Zamiast kwiatu paproci

Marynką ponoć nazywał przyszłą królową Francji jej ojciec Stanisław Leszczyński - król Pol­ski. Urodziła się 23 czerwca 1703 r. - Jej urodziny zbiegają się z nocą świętojańską, lecz trzebniczanie nie szukają wtedy kwiatu paproci, ale… pierścienia - tłumaczy pan Wojciech - zgodnie z legendą, któ­ra mówi, że w pobliskim Wąwo­zie Piekielnym zaginął pierścień królowej. Co roku organizujemy nocne poszukiwania symbolicz­nego klejnotu. Znalazca może li­czyć na nagrodę. Kiedyś był nią posiłek w restauracji w miejscu urodzin Leszczyńskiej.

Tam też w czasie pierw­szych „Marynek” można było skosztować francuskich specjałów - win, żabich udek i ślimaków po burgundzku. Urodzinowe obchody obej­mowały m.in. francusko-polską biesiadę literacką, spotkanie poświęcone francuskiej muzyce, li­cytację obrazu królowej autorstwa trzebnickiejartystki, spektakl „Mały Książę”, naukową sesję. Od tej pory czerwcowe „Marynki” odbywają się w Trzebnicy co roku - w różnych wersjach. Nawiązują zawsze do fran­cuskiej kultury, sztuki, przybliżają dzieje Polski epoki Leszczyńskich. Towarzy­szy im zwykle wizyta Wojciecha Leszczyńskiego z Poznania, człon­ka królewskiego rodu, oraz Msza św. w intencji królowej. Co roku czytany jest w oryginale jeden rozdział „Małego Księcia”.

– Legenda dotycząca pierście­nia została częściowo sfabryko­wana – przyznaje W. Kowalski – ale nawiązuje do realiów życia królewny. To były niespokojne czasy, jej rodzina przeprowadzała się, uciekała przed wrogami. Być może wybrano Trzebnicę na miej­sce urodzin dziecka ze względu na fakt, że w tutejszym klasztorze przebywała zakonnica spokrew­niona z matką Marynki, Katarzy­ną z Opalińskich, a także dlatego, że było tu bezpieczniej niż gdzie indziej.

Słownik, muzyka i czekoladki

Po pierwszych urodzino­wych obchodach, zorganizowa­nych przez TMZT, zebrała się w Trzebnicy grupa osób, które zapragnęły zgłębiać tajniki języka francuskiego. – Pierwszych lekcji udzielał nam Tadeusz Nowicki, trzebniczanin, którego mama była Francuzką – wspomina pan Wojciech. – Spotykamy się czasem co tydzień, czasem rzadziej. Tłuma­czymy piosenki francuskie, bywa, że bierzemy na warsztat teksty modlitw, które dostarcza nam nasza koleżanka Jadwiga, do niedawna nauczycielka religii w Paryżu; ra­zem z kolegą (już nieżyjącym) za­częliśmy tłumaczyć książkę o Marii Leszczyńskiej, przez pewien czas oglądaliśmy wspólnie francuskie filmy w oryginale.

„Królewska” pasja trwa. Do „za­rażonych” nią osób dołączają nowe jak pan Stanisław, trzebniczanin, który urodził się we Francji, a na ostatnich „Marynkach” grał na swoim wiekowym akordeonie. Pan Wojciech podkreśla jeszcze inne wątki związane z Marią Karo­liną: – Wiele wskazuje na to, że bli­skie jej były ideały księżnej Jadwigi Trzebnickiej. Wybrana na królową Francji, żonę Ludwika XV, nie mia­ła łatwego życia. Pośród różnych trudności zachowała jednak głębo­ką wiarę, była mecenaską kultury, angażowała się w działalność cha­rytatywną – mówi. – Co ciekawe, obecny w Trzebnicy zakon boromeuszek został założony w Nancy, mieście związanym z Leszczyński­mi – z którego, nawiasem mówiąc, przywieźliśmy pyszne „czekoladki Marii Leszczyńskiej”. Z królową łą­czy nas wiele.