Jeden z najsłynniejszych filmów lat ’70 z pamiętną rolą Ala Pacino.
Aktor (w rok po roli w pierwszej części „Ojca chrzestnego”) wciela się tu w Franka Serpico, nie dającego się skorumpować policjanta, któremu za ów idealizm i nieprzejednaną postawę, przyjdzie zapłacić bardzo wysoką cenę.
Niepokojące sygnały, świadczące o swoistym sojuszu stróżów prawa z przedstawicielami świata przestępczego, docierają do Franka od pierwszego dnia służby. Młody policjant nie bardzo wie, jak odnieść się do karygodnych zachowań swoich starszych kolegów. Coraz bardziej się separuje, wdaje się w kolejne konflikty, wreszcie zastanawia się nad zgłoszeniem poszczególnych korupcyjnych incydentów swoim przełożonym.
Problem w tym, że przełożeni albo sami są skorumpowani, albo nie jest im na rękę wszczynanie śledztwa (wydział straciłby swoje dobre imię). Więc przenoszą go do innej dzielnicy, na inny posterunek, ale gdzie by Serpico nie trafił, tam sytuacja jest podobna. Lewe dochody, łapówki, czy wreszcie groźby i zastraszanie, gdy „jedyny sprawiedliwy” nie chce ich przyjąć.
„Serpico” to film Sidney’a Lumeta – reżysera, który wcześniej nakręcił już np. kultowych „Dwunastu gniewnych ludzi”. Twórca ten często sięgał po trudne tematy społeczne (korupcja w policji jak najbardziej się do nich zalicza), zaś bohaterami jego filmów były jednostki osamotnione, znajdujące się we wrogim środowisku i właściwie od początku skazane na klęskę. A jednak, niczym romantyczni straceńcy, decydowali się na walkę, której wygrać nie mogli.
Tak jest i tutaj. Dochodzenie, które po wielu trudach (i cierpieniach bohaterach) zostanie przeprowadzone, okaże się być rutynowym. Ukaranych zostanie tylko kilku nisko postawionych oficerów, natomiast sam Serpico o mały włos nie zginie. Kiedy w szpitalu przełożony przyniesie mu złotą odznakę policyjną, nie mający już złudzeń bohater odrzuci ją (niczym Gary Cooper gwiazdę szeryfa w westernie „W samo południe”).
O ile jednak w przypadku filmu Freda Zinnemanna widzowie mogli mieć nadzieję, że odjeżdżający w kierunku zachodzącego nad prerią słońca kowboj trafi być może z czasem do innego westernowego miasteczka i tam również zaprowadzi porządek, o tyle u Lumeta nie ma na to żadnych szans. Serpico opuści Stany i zamieszka w Szwajcarii. Nie będzie chciał mieć już nic wspólnego z amerykańską rzeczywistością.
Ikona kontrkultury? I tak można określić bohatera, w którego wcielił się tu Pacino. I nie tylko ze względu na dziwaczne, hipisowskie stroje, które nosi. Głównym powodem jest jego nastawienie – niesłychanie krytyczne wobec funkcjonujących w USA mechanizmów społecznych. „Serpico” to prawdziwa filmowa rozprawa na ten temat.
*
Tekst z cyklu Filmy wszech czasów
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...