Ingmar Bergman dał światowej sztuce wiele arcydzieł. Spośród nich wszystkich „Tam, gdzie rosną poziomki” jest chronologicznie pierwszym i z pewnością najbardziej wyrafinowanym formalnie.
Profesor psychologii Izaak Borg wydaje się zdawać sobie sprawę ze swych niedomogów. Jest uparty, ma tendencje mizantropii, potrafi być niemiły (nawet wobec ludzi – jak gosposia Agda - od których właściwie jest zależny). Dał jednak ludzkości swoje wielkie dzieła naukowe, a ludziom, których kocha wiele miłości. Tak uważa. Jego podróż na uroczystość rocznicową w macierzystej uczelni ukaże, że pierwsze jest prawdą, drugie – nie.
Najpierw jednak poprzez sen sędziwego profesora Bergman ukazuje widzowi w jaki sposób i o czym będzie opowiadał tę historię. Izaak Borg idzie zadziwiająco pustymi ulicami nieznanego sobie miasta. Widzi zegar bez wskazówek (czas nie ma w tym świecie zastosowania). Gdy wreszcie wydaje mu się, że widzi jakiegoś człowieka, okazuje się on być kukłą bez twarzy (a więc bez uczuć). Kukła przewraca się. Z jej głowy płynie krew (Izaak Borg jest w podeszłym wieku, przewiduje swoją śmierć, rozlicza się ze swojego życia). Następnie naukowiec widzi kondukt żałobny. Dziwny składający się z tylko z karawanu (musi więc być to pogrzeb osoby samotnej, niekochanej). Wypada z niego trumna. W niej znajduje się sam profesor. Sekwencja ta zachwyca precyzją. Tak, jak cały film.
Samą podróż profesor odbywa w towarzystwie swojej synowej Marianne. To ona wytrąca go z dobrego o sobie mniemania, wyjawiając prawdziwe uczucia jakie żywi wobec niego syn, który nienawidzi ojca za brak miłości. Sam nie chce mieć dzieci przewidując, że będzie taki sam.
Ale czy Marianne będzie z kolei lepsza matką niż była matka profesora? Zimna, oschła, potrafiąca rozprawiać jedynie o pieniądzach. Pełna nieufności wobec dzieci i wnuków czekających tylko – jej zdaniem – na spadek. Narzekająca na brak odwiedzin?
Borg zabiera Marianne do swojego rodzinnego domu. Tam powraca do przeszłości. Wspomina świat swego dzieciństwa. Obserwuje swoją kuzynkę, pierwszą, i jedyną prawdziwą, miłość – Sarę – i jej wątpliwości. Kocha ona zarówno Izaaka, jak i jego brata. Główny bohater jest wrażliwy, ale zimny. Siegfrid jest impulsywny, okazuje uczucia. To on zdobywa serce kuzynki. W sekwencji innego snu kobieta próbuje wytłumaczyć Izaakowi swoją decyzję. Gdy orientuje się, że je tłumaczenia nie zyskują zrozumienia stwierdza „Mimo, że wiesz tak dużo, nie wiesz nic”. Wielka wiedza o człowieku, jego psychice (potwierdzona przez nadany na uczelni tytuł i reakcje ludzi, którym pomógł, jak właściciele stacji benzynowej), w przypadku profesora nie wpłynęła na jego zdolność empatii i miłości. Profesor unika tez spojrzenia w lustro, które podaje mu kuzynka. Boi się prawdy o sobie.
Uświadomienie sobie jej przed śmiercią wydaje się jednak nieubłagane. Sąd nad życiem profesora jest treścią drugiego snu.
Izaak Borg trafia na salę egzaminacyjną. Nie jest jednak w stanie udowodnić swojej wiedzy. Zostaje za to raz jeszcze zderzony ze sceną z dalekiej przeszłości. Był wtedy świadkiem zdrady swojej żony. Nie zareagował. Nigdy nie wypominał, nigdy nie wybaczył. Poczucie winy w końcu zabiło jego żonę. W małżeństwie tym również brakowało uczucia. Karą za brak miłości jest samotność.
Czy jednak inne byłoby jego małżeństwo z Sarą? Bergman zdaje się wątpić. Przedstawia widzom przypadkowo spotkane małżeństwo Almanów. Pewnie też kiedyś bardzo się kochali. Dziś on jest pełen sarkazmu, ona – cierpi. Oboje stali się zgorzkniali.
Nie ma się również co łudzić podobne wybory czekają spotkaną w okolicy rodzinnego domu profesora, młodą, Sarę (nie bez powodu nosi ona podobne imię jak ukochana kuzynka Borga, jest tez bardzo do niej podobna fizycznie, podróżuje z dwoma mężczyznami, obaj są jej bliscy i całkowicie różni). Pokazane przez reżysera problemy dotyczą ludzkości od dawna i jeszcze długo będą. Bergmana zawsze interesowały tematy ponadczasowe. Dlatego jego dzieła są tak wielkie, ciągle aktualne.
Czym są jednak tytułowe poziomki? Rzecz jasna symbolem. Wielkim. W scenie gdy widzimy Sarę nie dopuszczającą do siebie jeszcze zalotów Siegfrieda zbiera one wspomniane owoce. Później w scenie gdy rozmawia z profesorem, informuje go o swej decyzji związania się z jego bratem, kosz leży, a poziomki są rozsypane. Kończy się nadzieja, uczucia, miłość, szczęście, niewinność.
W ostatniej scenie jednak, pomimo wszystko widzimy jak wspomnienia dzieciństwa i młodości budzą w profesorze radość. Wspomnienia z dzieciństwa zawsze są piękne.
Ingmar Bergman dał światowej sztuce (bo trudno jego rolę, właśnie z powodu poziomu jego dzieł, ograniczać tylko do kina) wiele arcydzieł. Spośród nich wszystkich „Tam, gdzie rosną poziomki” jest chronologicznie pierwszym i z pewnością najbardziej wyrafinowanym formalnie.
***
Tekst z cyklu Filmy wszech czasów
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…