„Barry Lyndon” bywał opisywany jako piękne wizualnie, ale zimne ćwiczenie stylistyczne. Nie sposób się z tym sądem zgodzić. Pamiętając, że i u tych co tak uważali budził uznanie, zająć się warto jego prawdziwą treścią.
Stanley Kubrick uważał, że cechą wspólną wszystkich ciekawych historii jest konflikt z tym co zastane. Czym jednak jest owo „zastane”? Jest to ogólnie pojęta kultura, stosunki społeczne, sytuacja i miejsce w społeczeństwie, role społeczne narzucone bohaterom przez miejsce – tak geograficzne, historyczne, jak i to socjalne – ich urodzenia. Te właśnie, wymienione zjawiska, sytuacje są więzieniami bohaterów filmów Stanleya Kubricka. To one ich więżą. Z tych więzień bohaterowie próbują się uwolnić. Filmy twórcy „Mechanicznej pomarańczy” prawie zawsze zawierają wątek takiego konfliktu.
Filmem, w którym ów motyw zniewolenia jest obecny w stopniu największym jest „Barry Lyndon” . W obrazie tym zjawiska różnego typu uwięzienia stają się motywem przewodnim. Kubrick przedstawia tu swoją wizję XVIII wieku. W wizji tej czasy Wojny Siedmioletniej to czasy silnego skonwencjonalizowania zachowań i postępowania. Świat tamtych czasów i życie w nim jest długą, nieprzerwaną wręcz ceremonią, w której ludzie zdają się być marionetkami wykonującymi jakby zaprogramowane z góry czynności. W filmie widzimy swoiste msze ukazujące style życia na wszystkich szczeblach społecznej drabiny. Widzimy społeczeństwo w jego cywilnym ubraniu, w mundurze i na wojnie. Reżyser koncentruje nasza uwagę na tym „co robią ludzie”.
Takiemu ukazaniu świata wieku oświecenia i rozliczeniu się z nim podporządkowany jest sposób opowiadania, zabiegi formalne przedsięwzięte przez reżysera, a zwłaszcza użycie długich ujęć, które umożliwiają obyczajom tego okresu opisać sposób życia, a nie tylko punkty intrygi. Ludzie umieszczeni są na zewnątrz lub w ogromnych miejscach publicznych i okazałych rezydencjach co pozwala rozwinąć się przed naszymi oczami ceremoniom wojny i pokoju, miasta i wsi, stolicy i dworowi, terenom parkowym i polom bitwy. Tego typu ceremonie wystawiają na pokaz etykietę czasów, które przeminęły.
Drugą ważną cechą filmu jest charakterystyczny sposób obecności w nim narratora, który interpretuje dla nas to co widać na ekranie. Narrator z „offu” komentuje wydarzenia, bardzo często je wyprzedzając, informując nas o tym co wydarzy się za chwilę, lub często, za parę, paręnaście minut. Wydarzenia, które widzimy na ekranie zdają się być często mało interesujące. Dla widzów one niejako miały już miejsce, zostały opowiedziane. Fabuła w tym obrazie nie jest najważniejsza, niczym nas nie zaskakuje.
W tym znakomitym filmie znaczenia nie są zawarte w tym „co” się opowiada, ale w tym „jak” się to robi.
Kubrick nie stworzył filmu historycznego. „Barry Lyndon” jest filmem kostiumowym, a nawet więcej – jest to film kaligraficzny, dzieło „Kubricka – stylisty”, w którym staranność w odtworzeniu czasu przeszłego dominuje nad wszystkimi innymi elementami dzieła. Historia (przez wielkie „H”) jest w filmie ledwie wspominana. Uczestniczy w niej Barry (Wojna Siedmioletnia), jednak nie w jej punktach decydujących. To, w jakim stopniu Barry styka się z historią oddają słowa narratora wypowiedziane tuż przed pierwszą bitwy, w której uczestniczy główny bohater – „Pierwsza walka Barry’ego była tylko potyczką z tylną strażą Francuzów, zajmujących sad tuż przy drodze, na której miały przejść główne siły Anglików. Bitwy tej nie wzmiankuje żadna historyczna książka, zapisała się ona jednak w pamięci uczestników”. Historia więc nie gra tu znaczącej roli, nie o niej jest ta opowieść, bo Barry w „wielkiej historii”, opisywanej przez historyków, nie uczestniczy. Swój udział w wojnie siedmioletniej przyszły lord Lyndon pragnie ograniczyć do minimum.
W warstwie fabularnej film opowiada o losach Redmonda Barry’ego, młodego człowieka pochodzącego ze zubożałej szlachty. Jego największym marzeniem i celem w życiu jest zostanie gentelmanem, arystokratą i zdobycie tytułu szlacheckiego co umożliwiłoby jego synowi dziedziczenie fortuny należącej do jego żony. Droga Barry’ego do tego celu ukazuje nam uwięzienie społeczeństwa w różnych formach zachowania.
Już w jednej z pierwszych scen filmu widzimy – zdawać by się mogło całkiem konwencjonalny – flirt Barry’ego z kuzynką, Norą Brady. Nora mówi kuzynowi, iż oto zakochana jest po raz pierwszy w życiu, a na znak swej miłości wręcza kuzynowi tasiemkę. Jak się jednak już niedługo potem dowiadujemy taką sama tasiemkę dostał od panny Brady kapitan Quin. Kandydat do jej ręki, z racji posiadanego majątku, dużo lepszy. To za niego wyjdzie Nora. Uczucia Barry’ego do Nory nie mają tu znaczenia.. Ważny jest majątek osoby, która rękę Nory ma otrzymać. Barry nie jest bogaty. Dowód miłości traci swe znaczenie. Nie miłości on dowodził. Czego więc? Nie wiadomo i nie jest to specjalnie ważne. Ważne jest to, że oto zostajemy wprowadzeni w świat gdzie nawet gest tak drobny jak danie „ukochanemu” tasiemki nabiera znamion rytuału. Z przywoływanymi przy tym i deklarowanymi uczuciami nie ma on nic wspólnego. Zasadą wspólną wszystkim warstwom społecznym jest zakaz okazywania uczuć. Jest to zakaz bardzo praktyczny. Jak się przekona Barry, a wraz z nim my, okazywanie uczuć niewiele daje, często natomiast szkodzi. Uczucia w najlepszym razie można okazać na osobności. Tak jak czyni to Barry podczas spaceru z kuzynką w lesie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...