Moja babcia nie przeliczała wartości pieniądza na dolary czy franki szwajcarskie w złocie, ale na żymły, czyli bułki.
Przykładowo kiedy zgubiła dwa złote, mówiła: „Ponboczku, jako strata! Byłyby za to sztyry żymły!”. Gdy zaś ja kupiłem na odpuście plastikową zabawkę za pięć złotych, przestrzegała: „Na co to takie gupoty kupujesz? Wiysz aby, wiela by za to było żymeł? Byś sie lepij nauczył szporować”. Tak oto od dzieciństwa poznawałem to magiczne śląskie słowo szporowanie, czyli oszczędzanie.
Kiedy moja ciotka budowała w 1930 roku dom, brakującą sumę pieniędzy pożyczyła tylko od najbliższej rodziny, od swojej mamy i sióstr. Oczywiście pieniądze później były oddane co do grosza, ale bez odsetek. No bo w rodzinie pożyczało się po chrześcijańsku. Takie pożyczanie komuś było formą szporowania na nieoprocentowany kredyt w przyszłości. No bo gdy my komuś pożyczymy, to on potem pożyczy nam. Ale obowiązku oddawania długu nie przeciągano też w nieskończoność, bo pożyczało się małe sumy, których spłacenie było możliwe w kilka miesięcy, a zadłużanie się na wielkie sumy było na Śląsku zupełnie nieznane.
Natomiast gdy mój pradziadek w 1910 roku budował dom, to większość prac wykonywał sam, po robocie. Pomagały mu jeszcze braciki, szwagry i sąsiady. Za to nie brało się pieniędzy, a tylko dawało się pojeść i jakieś piwko po robocie. Z tej pomocy rozliczano się w innym terminie, pomagając z kolei pomagierowi przy stawianiu chlewika czy płotu. A zatem pomaganie rodzinie i sąsiadom było formą szporowania roboty.
Szporobliwość, czyli sztuka oszczędzania, to element bardzo zacnej filozofii życia. Nie polega ona na zbieraniu resztek tych pieniędzy, których nie udało się wydać. Szporowanie to odmawianie sobie wszystkiego, co nie jest absolutnie konieczne do życia. Kiedyś chodzono w starych ubraniach po krewnych, posiadano tylko jedną parę butów, w ogrodach uprawiano warzywa i owoce, a na beszongu, czyli na nasypie kolejowym, pasiono kozę. Również hodowano króliki i kury, a nawet wieprzka. To zmniejszało wydatki na jedzenie. A dzisiaj? Można przecież odmówić sobie telewizji satelitarnej, aluminiowych felg do auta czy rozrzutnych imprez koleżeńskich.
Pewien Ślązok powiedział mi kiedyś, że jak nie szorujesz, to marnujesz swoje życie. A marnowanie życia danego przez Ponboczka - to grzych! No bo jak zmarnujesz sto złotych, to jakbyś zmarnował kawałek swojego życia, który był ci potrzebny do zarobienia tej sumy pieniędzy? Mioł recht! Rozumieją to oszczędni Holendrzy, Niemcy, Szwajcarzy i… mądre Ślązoki! Ale ze szporobliwością trzeba uważać, bo może być niebezpieczna. Dlaczego? Bo szporobliwi nawet przy niskich dochodach dorabiają się z czasem domu czy auta, a wtedy ci, co nie poradzą szporować, zowiszczą im, czyli zazdroszczą. Bestoż Ślązok w życiu niy mo leko!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |