Polakożerca i wróg wiary! Zdrajca! Człowiek o antypolskim obliczu! Nie, nie… Nie przytaczam Państwu cytatów z tekstów powstałych w okresie konfederacji targowickiej, czy wyrwanych z kontekstu wypowiedzi naskakujących na siebie w telewizji polityków. To tylko niektóre określenia, jakich użyto wobec pewnego polskiego poety-noblisty, którego rok właśnie świętujemy. Wiadomo już o kogo chodzi?
Rok Czesława Miłosza jeszcze się nie zaczął, nie został nawet oficjalnie zatwierdzony przez polski sejm, a już pojawiły się w mediach informacje, z których wynikało, iż dla wielu Miłosz nie zasługuje na to, by poświęcić rok 2011 na przypominanie jego twórczości. Kiedy wreszcie odpowiednią uchwałę przyjęto, w sejmie doszło do swego rodzaju bitwy na literackie cytaty.
Posłanki i posłowie wzięli się za lekturę książek Miłosza. Jednych oburzały jego słowa, z których wynikało, że Polska to ciemnogród, pytali więc – jak posłanka PiS, Krystyna Grabicka - "czy godzi się oddawać honory człowiekowi, który szydzi z Polaków, ich patriotyzmu i bohaterów narodowych?". Inni – jak partyjny kolega Grabickiej, Aleksander Chłopek – próbowali tonować nastroje, przypominając, że „każda wielkość jest kontrowersyjna (...) Każdy wielki polski poeta miał z polskością problemy".
Po Słowackim w 2009 i Chopinie w 2010 roku - klasykach, z którymi raczej się nie polemizuje - przyszedł czas na budzącego kontrowersje Miłosza. I bardzo dobrze! Miejmy nadzieję, że tym razem polscy czytelnicy - zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy Miłosza - rzucą się na jego publikacje, by szukać w nich argumentów dla swoich tez i poglądów na „życie i twórczość” poety. A lekturowe przygody z Miłoszem proponuję zacząć na przykład… od końca.
Wydane nakładem Znaku w 2006 roku „Wiersze ostatnie” to swoisty miłoszowy testament. W utworach zwanych tu hymnami wdzięczności, spotykamy noblistę pochylającego się nad słowami św. Tomasza, który wspominając swe dzieciństwo pisze o krainie, w której niemalże czuło się obecność świętych pańskich w sadach i nad litewskimi rzekami.
Ale „Wiersze ostatnie” to także zapis refleksji, lęków i nadziei człowieka, który powoli żegnał się ze światem. Człowieka wierzącego, że po śmierci trafi do niebiańskiej krainy „wiecznych intelektualnych łowów”, jakże odmiennej od naszego współczesnego, coraz dziwniejszego świata, w którym - jak pisał - kto wie, czy niebawem nie „powstanie cybernetyczne cesarstwo planetarne”, gdzie „rozważana będzie legalność małżeństw z komputerami”. W innym miejscu noblista zauważał:
Wiernie służyłem polskiemu językowi.
Pośród wielu języków jest dla mnie jedyny,
I wzywa, nakazuje, żeby go uświetniać,
Bo mówi nim za dużo małpoludów...
Może jednak nie taki ten Miłosz straszny, jak go malują?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.