Nasze wypożyczalnie opanowali ostatnio Marsjanie. Rodem z Argentyny. I do tego… rysunkowi!
„Marsjanin Mercano” to nagradzany na licznych festiwalach film animowany, który intryguje kinomanów od 2002 roku. Na nasze ekrany wszedł cztery lata później, by po kolejnych czterech trafić na półki w wypożyczalniach DVD. Nie zestarzał się jednak ani trochę, bo też niezwykła to produkcja.
Filmy animowane kierowane są najczęściej do najmłodszej publiczności, natomiast nieliczne animacje powstające z myślą o widzach dorosłych, zwykle nie mają najlepszej prasy. Wulgarność i brak dobrego smaku – oto, co często usłyszeć można w dyskusjach, których tematami są amerykański „South Park”, czy rodzimi „Włatcy Móch”. Z „Marsjaninem Mercano” sprawa ma się inaczej.
Twórcy tej południowoamerykańskiej kreskówki postawili na groteskę, zabawę filmowymi konwencjami oraz krytykę społeczeństwa przełomu XX i XXI wieku. Przykładowo: przygody zielonego ufoludka na planecie Ziemia toczą się w dużej mierze w rzeczywistości… wirtualnej. To tam poznaje podobnych mu, ślęczących godzinami przed monitorami przyjaciół i dokonuje zakupów, które dzięki teleportacyjnej technologii „nie z tej ziemi” zaraz po złożeniu zamówieniu w internecie, momentalnie pojawiają się u niego w domu. Czyż nie jest to także nasze własne marzenie?
Pewna złowieszcza, międzynarodowa i planująca zglobalizować wszystko i wszystkich korporacja, stara się ową marsjańską technologię wykorzystać do własnych celów i zbić na niej majątek, uzależniając ludzi od jej pozornych dobrodziejstw. Temu rzecz jasna Mercano wraz ze swymi ziemskimi przyjaciółmi stara się przeciwstawić. W międzyczasie także inni Marsjanie planują przylot na naszą planetę... Strzelaninom, pościgom i bezsensownej przemocy nie ma końca, zaś po finałowej, absurdalnej, musicalowej sekwencji, bohaterowie muszą znaleźć błyskawiczną odpowiedź na jakże „istotne” pytanie: który kabelek przeciąć, by nie doszło do eksplozji bomby zegarowej.
To oczywiście kpina ze schematów i klisz, jakimi naszpikowane są hollywoodzkie hity wielkiego ekranu, choć zaznaczyć należy, iż film ten nie jest wyłącznie kinematograficzną, dobrą zabawą. Miasto w jakim dzieje się jego akcja, to w dużej mierze slumsy. Nie brakuje tu również trudnych tematów takich jak „antyglobalizm, absurdy argentyńskiej rzeczywistości, którą rządzi globalizacja, konsumpcja i potrzeba sukcesu, a z drugiej: bieda, przemoc i niepewność” – zauważył dystrybutor filmu.
A jednocześnie to również „promień światła wysłany przez niedocenianą subkulturę kina latynoamerykańskiego. Jedna z niespodzianek Festiwalu Filmów Latynoamerykańskich w Los Angeles” pisał przed laty o „Marsjaninie Mercano” magazyn „Variety”. Warto dać się zaskoczyć.
Marsjanin Mercano – reż. Juan Antín; dystrybutor: AP Mañana; czas trwania: 72 min; Argentyna, 2002 r.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.