700 stron narzekania na kolegów po piórze, polskie społeczeństwo i w ogóle ludzkość, z elementami dyskusji literackich i motoryzacyjnych zawiera wydana właśnie korespondencja Sławomira Mrożka i Stanisława Lema. Mrożek przyjechał do Polski na promocję książki.
Stanisław Lem i Sławomir Mrożek przyjaźnili się przez wiele lat, od 1956 roku, kiedy Mrożek napisał do Lema pierwszy list.
"Niezwykle ciekawa i atrakcyjna jest ta korespondencja: najpierw pisarze prześcigają się w językowej grotesce, której sprzyjają wspominane mimochodem absurdy komunistycznej polityki wewnętrznej, i wdają się w napastliwą krytykę kolegów-pisarzy, potem głos im się uspokaja, a na plan pierwszy wysuwa się problematyka twórczości. Czytają obaj nawzajem swoje nowe utwory, podchodząc do nich krytycznie, ale też niekiedy z entuzjazmem. Nie zawsze też nawzajem się rozumieją (Lemowi nie podoba się Tango, Mrożkowi - Summa technologiae), wchodzą więc w kolejnych listach w długie niekiedy i pasjonująco ciekawe objaśnienia. Celuje w tym Mrożek, który niebawem wyjeżdża na stałe na Zachód i osiada we włoskim Chiavari" - pisze we wstępie Jerzy Jarzębski.
"St." i "Sł." - tak Mrożek i Lem podpisują swoje listy. Niektóre inwokacje Lema to: "Sławomirze Miru Sławny!", "Sławomirze Miru Sławny! Hospodynie Literatury Polskiej! Okraso Satyry! Omasto Niebios! Doskonałości Wrodzona! Szlachetności, Na Koniec Której blaskiem skąpany Chadzam", ale też po prostu "Mrogi Drożku!". Mrożek ustępuje mu w inwencji inwokacyjnej - rozpoczyna listy suchym "Stanisławie!" przechodząc po trochu do "Staszku Drogi" po "Staszku Roztomiły" czy też lakoniczne "Szefie".
Pisarze szybko znajdują wspólny temat - krytykę innych literatów. Najwięcej dostaje się Ireneuszowi Iredyńskemu, który słynął ze swobodnego trybu życia i świadomie otaczał się nimbem "poety przeklętego". Lem pisze do Mrożka: "Niegodzien on, doprawdy, rozmiarów negacji, jakie mu poświęcasz". Mrożek odpisuje: "Bo, oczywiście, zazdroszczę i ja tak chciałbym. Cóż to za rozkosz tak sobie pogwałcić, popalić, pobić. Nie żartuję". Innym razem Mrożek donosi: "Iredyński urósł fizycznie, rozrósł się i podwyższył, tak więc jest tego świństwa parę kilo więcej, materiał, masa, ciężar zła powiększyły się w sposób sprawdzalny laboratoryjnie (waga)". Przedmiotem sarkastycznych uwag są też Andrzej Kijowski, Jan Błoński, Friedrich Duerrenmatt, Malcolm Lowry. Obaj pisarze zgadzają się, że niepodważalnym autorytetem jest dla nich Witold Gombrowicz. Mrożek pisze o nim jako o koszmarze, spod którego wpływu nie może się wyzwolić.
W miarę rozwoju korespondencji pisarze uzgadniają też wspólne poglądy na całą ludzkość. Mrożek zauważa: "Zdaje się, że niewiele osób przejmuje się przyrostem naturalnym, mnie stale przeraża myśl, że z każdą sekundą rośnie liczba idiotów". Lem przytakuje: "Z kretynizmem jeszcze nikt nie wygrał". "Sąsiedzi utrwalają mi się w psychice na kształt zmian trwałych w korze mózgowej, jedni, ci z radiem, kształtują się w fałdy, dzieci ich przybierają postać twardych guzów koło przysadki. Frenolog 2 od dawna wyczułby już pod palcami mordercę" - pisze Mrożek. Obaj czują się niezrozumiani i wpychani w schematy Lem - autora science-fiction, Mrożek - satyryka. Lem czarno widzi przyszłość cywilizacji, Mrożek podziela jego pesymizm.
"Pobyt we Włoszech zapewnia swobodę działania i pisania, ale wzmaga w Mrożku nastroje depresyjne i skłania go do wysyłania wielostronicowych epistoł, będących dziś nieocenionym komentarzem do jego twórczości i do towarzyszących jej mrocznych emocji. Lem zdaje się bardziej zrównoważony psychicznie, za to skarży się na nieuniknione kłopoty mieszkańca +obozu socjalistycznego+: nie może dostać części do samochodu, które Mrożek załatwia. Groteskowo brzmi dziś to zestawienie poważnych problemów (obaj w latach sześćdziesiątych przeżywają złoty okres swej twórczości) z prozaicznymi uciążliwościami życia w +realnym socjalizmie+. Nad wszystkim wszelako czuwa czytający, jak mniemają, ich listy na poczcie cenzor, który sprawia, że ich swoboda wypowiedzi jest ograniczona. Polityka jest zresztą demonem, który ich zadręcza, a szczególnie Mrożek narzeka na lewicowych intelektualistów zachodnich, których polityczna naiwność go mierzi. Porozumieć się w pełni można więc tylko z rodakami, czasem tylko z najbliższymi, którzy tworzą ekskluzywny klan wtajemniczonych, do których obaj korespondenci mają zaufanie" - pisze Jarzębski.
Stałym tematem listów jest rzeczywistość PRL-u: "Sowiecka winda zwozi na dno w zaiście szturmowym tempie" - donosi Lem. "Nie można nurka dać w gówno i wychynąć lilijnie czystym" - pisze o swych kontaktach z władzami. "Wódka z ziemniaków i jesień z wody ciążą nad tym krajem" - pisze Mrożek, a kiedy w 1968 r. oddaje w paryskiej ambasadzie paszport ku zdziwieniu tamtejszego dyplomaty, nie może sobie odmówić sarkazmu: "Nie są przyzwyczajeni do tego, że można ich mieć po prostu, zwyczajnie i całkowicie w dupie".
"Niezwykła to książka: pokazuje wielkości i nędze życia polskich intelektualistów po upadku Stalina, kiedy życie było pełne uciążliwości i upokorzeń, a jednocześnie w literaturze i sztuce działy się rzeczy budzące podziw swym rozmachem i szerokością horyzontów. W jaki sposób do tego dochodziło - możemy się dowiedzieć z listów Lema i Mrożka" - zauważa Jarzębski.
Korespondencja Mrożka i Lema ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.