publikacja 23.04.2025 08:26
Czyli jak to właściwie z nimi jest?
Monika Łącka / Foto Gość
Kraków
16 X 2018 r. Częścią obchodów 40. rocznicy wyboru kard. Karola Wojtyły na papieża było symboliczne odsłonięcie papieskiego znaczka wyemitowanego na tę okazję przez Pocztę Polską.
Przez wiele, wiele lat uznawano je za element rozpoznawczy, walor obowiązkowy – coś, co każdy filatelista po prostu miał w swoich zbiorach. I też trudno się temu dziwić, skoro
żaden człowiek w historii ludzkości i w całej historii poczty nie doczekał się tylu wydań i takiej liczby emisji, liczby znaczków, jak Jan Paweł II.
To słowa ks. prof. Waldemara Chrostowskiego, zapalonego filatelisty i autora m.in. takich książek-albumów, jak „Święty Jan Paweł II na znaczkach pocztowych świata 1978-
Przez dekady nazbierało się tych znaczków (a także pamiątkowych kopert, pocztówek, czy stempli) tyle, że już chyba nikt nie jest w stanie ich zliczyć. A wciąż dochodzą nowe, jak np. tegoroczne publikacje wydawnictwa Vandre, przygotowane na 20 rocznicę śmierci papieża.
W związku z tym osób zbierających papieskie znaczki, zwłaszcza w Polsce, jest naprawdę sporo. I trudno żeby było inaczej. Brytyjczycy mają angielską królową, Chińczycy smoki, Australijczycy kangury… - oczywiście upraszczam, przesadzam, trochę żartuję, ale generalnie tak to często w filatelistyce wygląda. Że promuje się, kolekcjonuje przede wszystkim „swoich”.
I niby nic w tym złego, a jednak, kiedy przychodzi się - zwłaszcza z małym dzieckiem - na kolejną wystawę filatelistyczną, na której nic tylko papież i papież, można się do znaczków zniechęcić. Dziecko nimi trudno zachęcić. Zainteresować. A przecież tyle jest innych tematów (ptaki, koty, motyle), do których dzieci w naturalny sposób lgną.
Nie czarujmy się, samych znaczków raczej już nie znają, mało kto wysyła dziś kartki pocztowe, nawet te świąteczne, a co dopiero zbiera znaczki. Ale takie tematy (bajkowe, roślinne, zwierzęce), jeszcze jakoś mogą najmłodszych zainteresować. Tymczasem nasi filateliści-seniorzy nic tylko „swoje”.
Proszę mnie źle nie zrozumieć. Sam mam trochę papieskich znaczków (pisałem już zresztą kiedyś o nich na Wiara.pl) i absolutnie się ich nie wstydzę. Więcej, mam do nich spory sentyment. Wiele dla mnie znaczą, bo są swoistym dowodem, pamiątką tamtych czasów (przede wszystkim lat ’80).
Ale takie tkwienie w przeszłości, upamiętnianie każdej jednej rocznicy kolejnymi i kolejnym papieskimi znaczkami, i tak mocno podupadłej już filatelistyce, raczej nie pomoże.
Nie tędy droga, mości panowie.
Głos wołającego na puszczy?
*
Tekst z cyklu Spotkania z filatelistyką