Czyli coś nowego. Próba zrobienia czegoś z tymi tonami tanich znaczków pocztowych, które trafiają na rynek i nie bardzo wiadomo, co z nimi począć.
To pewnie jedno z pierwszych słów na jakie natkniemy się, zaczynając teraz naszą przygodę z filatelistyką.
Bo też właśnie z okazji rozmaitych rocznic, bardzo często wydaje się nowe znaczki pocztowe. Upamiętniające. Przypominające pewne osoby, czy zdarzenia.
A może raczej należałoby zapytać: jak strawiliście te wszystkie odgrzewane kotlety?
Kino wojenne – jak najbardziej. Batalistyczne? Nie do końca.
Jeden z ciekawszych melodramatów ostatnich lat. Nie tylko z uwagi na „domieszkę” science-fiction.
Choć raczej należałoby napisać Jedermann – ze względu na pruską/niemiecką przeszłość regionu.
A właściwie ich dni. I to, co się potem w internetach wyprawia.
Znowu mi coś mignęło. W internetach. Jak to tam czasem, a właściwie ciągle, bywa...
Miejsca, imprezy podczas których łatwiej teraz zetknąć się ze znaczkami, niż w urzędach pocztowych.