Spotkania z filatelistyką: Ostrzeżenie
Humorzasty? Kapryśny? Zawsze nie w sosie? Obraz pędzla François-Emile Barraud dowodem w dzisiejszej sprawie ;) Paradise Chronicle / CC-SA 4.0

Spotkania z filatelistyką: Ostrzeżenie

Piotr Drzyzga

publikacja 25.09.2025 12:06

Bo filateliści mogą gryźć. Albo udawać, że cię nie ma. Albo w ogóle nie widzieć problemu w tym, że jakiś problem jest.

Co doskonale widać na załączonym wyżej obrazku. Czego, raz po raz, doświadcza się w kontakcie z „zawodowymi” (bo zrzeszonymi w tym czy innym związku) filatelistami. Niezainteresowanymi resztą świata.

Nawet tego, który faktycznie ma jakąś słabość do, bądź, po prostu, ciekawość znaczków pocztowych. Ale zwykle… nic z tego.

Przykładowo: jedno z ostatnich miejskich, wielkich wydarzeń samorządowo-pozarządowych. Domy kultury, związki sportowe, organizacje charytatywne – każdy próbuje pokazać się z jak najlepszej strony. Tymczasem filateliści siedzą. Znaczki jakieś mają, ale na planszach, które robią im przede wszystkim za tło. Więc niemal całkowicie je zasłaniają.

Przed nimi też jakieś znaczki - na kilku stolikach nakrytych szkłem. Trochę już spłowiały od tego ciągłego wystawiania. Ale i tak mało który można zobaczyć, bo stoliki w sumie służą im za miejsca na których mogą położyć swoje komórki, portfele, terminarze…

Ktoś jednak podchodzi. Chciałby zerknąć co tam mają (ludzie na stoiskach z ceramiką, świecami, mozaikami od razu zachwalają swoje rzeczy). Filateliści? Zero reakcji. Zajęci sobą. Zagadani. Towarzystwo wzajemnej adoracji i niekończących się narracji. Nawet na dzień dobry odpowiadają niechętnie. Właściwie nie odpowiadają wcale - #tak_było!

Jaki sens ma takie promowanie filatelistyki?

Niestety niewiele lepiej bywa on-line. Wystarczy rzucić okiem na facebookowy profil najbardziej ponoć zdigitalizowanego i umiejącego w internety koła w Polsce. Ok, na ich stronie www ostatnio nawet sporo się działo, a to za sprawą sporu na temat kondycji polskiej filatelistyki, choć kiedy czyta się takie fragmenty jak poniższy, to naprawdę, ręce opadają. Cytuję z tekstu prof. dr hab. Juliana Auleytnera, któremu podpadła

sprawa komisarza A. Słodzińskiego, który jadąc z eksponatami na wystawy w Izraelu (2018) i Danii (2024) nocował z nimi w poczekalni na lotnisku Okęcie. Dlaczego? Bo apartament przy ul. Wilanowskiej zajmowany jest od wielu lat przez małżeństwo Monkosów z psem. Nie wiem na jakich zasadach, ale liczę, że Prezes Monkos pokaże dokument upoważniający go do zamieszkiwania w apartamencie o metrażu ok. 150 m kw. o wartości rynkowej 3 mln zł. Liczę również, że Komisja Rewizyjna również przedstawi delegatom swój punkt widzenia na tą sprawę w kontekście art. 62.p.14 Statutu PZF.

Ale to ze wspomnianej strony www. A jak jest na Facebooku?

Tzw. zdjęcie w tle - kiepskiej jakości, zbyt małej rozdzielczości. Zaś większość postów zilustrowana tragicznie. Mikroskopijnym logo koła, które rozpikselowane kompletnie nie zachęca do kliknięcia w polecany pod nim link.

Chcąc zakończyć jednym słowem, nie ma innego wyjścia, jak zakrzyknąć: kurtyna!

*

Tekst z cyklu Spotkania z filatelistyką

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona