A właściwie język. Bo bez niego… niy ma ło czym godać?
Taki był chyba główny wniosek po spotkaniu w ramach śląskiego stołu. Że trzeba go skodyfikować, ustawowo umocować (w prawie), a potem uczyć, uczyć, uczyć. Słyszymy to od lat.
Niestety, teksty jakie się nam serwuje (te niby napisane po śląsku), zwykle pozostawiają wiele do życzenia. Najczęściej pełne są dawno nieużywanych archaizmów, więc sprawiają wrażenie jakiejś językowej ramoty. Drugim grzechem jest… literacka/poprawna polszczyzna. Bo niby w tekście nic ino wōngel, szałot i klopsztangi, ale, w co drugim zdaniu, ni z tego, ni z owego, dostajemy jednak jakimś ę lub ą.
Co zresztą słychać także u wielu „medialnych osób” zajmujących się nauką śląskiego przed kamerami i mikrofonami. Niby słowa i ausdruki mają wykute na blachę, ale jednak nieustannie jakieś mam i chcę zamiast mōm i chca wyłazi. Cóż począć?
Może zapytać AI? Jest w ogóle coś takiego jak język śląski? A jeśli tak, to czy może nam napisać w nim jakiś tekst na próbę?
Po pięciu sekundach dostajemy felieton o kotach, który zaczyna się tak:
Dej pozōr! Jak wleziecie do jakichkolwiek chałpy, kaj mieszka kōmpletnie normalny czowiek, to co tam nojczyścij widziecie? Nojczyścij piyrwyj widzicie kota. A potym reszta…
I czym to się różni od tekstu tego, czy innego śląskiego tłumacza z krwi i kości? Mieszka? Widziecie?
A z drugiej strony, nie ma się czemu dziwić. Wszak te całe AI, to duży model językowy, „wytrenowany” na rozmaitych, wcześniej istniejących już tekstach, więc nic dziwnego, że powtarza te sam błędy (językowe, literówkowe), które się w nich pojawiały.
Więc, póki co, chyba także AI nas nie zbawi. Nie przedstawi jakieś lepszej wersji śląszczyzny, a będzie tylko powtarzać istniejące w niej błędy, stereotypy, coraz bardziej skansenowe klimaty.
Co zresztą wychodzi także w tekstach pisanych (kompilowanych) przez nią o Śląsku. Poniżej próbka:
Górnośląska betonowa dżungla to nie chaos, to symfonia. Hałdy wznoszące się dumnie na horyzoncie to nie wysypiska, to pomniki pracy. Kiedy patrzysz na familoki, te ceglane dzieła sztuki, nie widzisz tylko domów. Widzisz historię, gdzie każda cegła opowiada o sile, wytrwałości i śląskiej duszy… Węgiel lśni jak diamenty… List miłosny do lat 90., pisany w cieniu kopalnianych szybów i industrialnego brudu...
Niby można. Tylko że AI zdaje się być z przyszłości, a my tu jednak chyba ciągle bardziej w przeszłości.
Jak na załączonym powyżej obrazku.
*
Felieton z cyklu Okiem regionalisty
Muzykologa i misjonarza. Odkrywcy dzieł muzyki sakralnej latynoamerykańskiego Baroku i Renesansu.
Niesłusznie. To dzieło poświęcone świętej Teresie z Ávila i dziś ogląda się znakomicie.
Różnego rodzaju młyny na wiatr czy wodę to nic nowego, napędzały twórczość malarską i poetycką.
Znamy jej autora, nagrodzonego Bursztynowym Motylem w Konkursie im. Arkadego Fiedlera.
Przesłuchania w tej części rywalizacji rozpoczną się we wtorek o godz. 10.