Mistrzowskie dzieło Roberta Aldricha. Dramat psychologiczny. Film odsłaniający hollywoodzkie kulisy, a przy okazji… baśń. Koszmarna, trzymająca w napięciu, wywierająca na widzach niezwykłe wrażenie. Także dziś - dobre pół wieku po premierze filmu.
Na początku XX wieku Baby Jane (grana przez Betty Davis) była ulubienicą amerykańskiej publiczności. Śpiewała, recytowała, stepowała… - widzowie wodewilowych przedstawień kochali to przeurocze dziecko. Z czasem jednak dziecięcy urok prysnął, a karierę (teraz już w kinie) zaczęła robić jej siostra, Blanche (w tej roli Joan Crawford). Baby Jane grywała w filmach wyłącznie epizody, które potem i tak najczęściej wycinano w trakcie ostatecznego montażu.
Zazdrość. Niechęć. Nienawiść. Niemożność pogodzenia się z bycia „tą drugą”, mniej utalentowaną siostrą. Wszystko to zaczęło w Baby Jane narastać i sprawiło, że na starość stała się najprawdziwszą jędzą. Co gorsza, przyszło jej opiekować się przykutą do wózka inwalidzkiego Blanche.
Drobne złośliwości i docinki zaczęły się stawać coraz częstsze. Coraz wymyślniejsze. Coraz bardziej przykre. Wreszcie zastąpiły je najprawdziwsze tortury – psychiczne i fizyczne. - Czy ktokolwiek zdoła wyrwać Blanche z rąk psychopatycznej siostry? – to pytanie zadaje chyba sobie każda z osób oglądających ten film.
„Co się zdarzyło Baby Jane?” nie jest jednak zwyczajnym thrillerem. To także zawoalowana baśń. Zła siostra gnębi dobrą? Ileż to razy mieliśmy do czynienia z podobną relacją u Grimmów, Andersena, Afanasjewa. U Aldricha jednak stara, zła siostra bardziej przypomina czarownicę, która więzi księżniczkę. Ba! Nie mogąca chodzić Blanche trzymana jest w pokoju na piętrze, więc i on może kojarzyć się z klasyczną, baśniową wieżą.
Fabuła tego filmu opowiada o losach dwóch nienawidzących się gwiazd showbiznesu. Co ciekawe wcielające się w nie aktorki prywatnie… także się nienawidziły. Roger Ebert - słynny amerykański krytyk – przytaczał w swej recenzji nawet legendarną opowieść, o tym, że gdy w jednej ze scen Baby Jane kopie Blanche, Betty Davis rzeczywiście skopała na planie Joan Crawford. Do tego stopnia, że aktorce trzeba było założyć szwy.
Obraz ten przypomina więc w pewnym stopniu słynny „Bulwar Zachodzącego Słońca” Billy’ego Wildera (także pełen hollywoodzkich smaczków i anegdot z dziejów kina), ale ma w sobie też istnie hitchcockowskie napięcie, zaś szaleństwo w które popada grana przez Davis bohaterka, przypomina kreacje z najsłynniejszych inscenizacji sztuk Szekspira. Nic dziwnego, że aktorka została nominowana w 1963 roku do Oscara.
Tym razem statuetki nie otrzymała, ale warto przypomnieć, że miała już na koncie dwie Nagrody Akademii – za role w „Kusicielce” z 1935 oraz „Jezabel – Dziejach grzesznicy” z 1938 r. „Co się zdarzyło Baby Jane?” zdobyło pięć oscarowych nominacji, ale tylko Norma Koch (projektantka kostiumów) dostała Oscara.
Zaskakująco mało jak na taaaaaki film, ale też trzeba pamiętać, że był to rok, w którym np. za najlepsze dzieło uznano „Lawrence’a z Arabii” – zdaniem wyżej podpisanego: najwspanialszy film wszech czasów. Oscary otrzymały też „Zabić drozda”, „Słodki ptak młodości”, czy „Najdłuższy dzień” – wszystko są to obrazy, który zachwycają także i dziś. 1963 był po prostu rokiem niebywałego, hollywoodzkiego urodzaju.
***
Tekst z cyklu Filmy wszech czasów
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...