„Aleksander Newski” Sergiusza Eisensteina to rzecz jasna film propagandowy. Cóż jednak z tego jeśli jednocześnie znakomity?
Obraz powstał w 1938 roku. Niemcy, jeszcze pokojowo, podbijały Europę. Eisenstein był już zafascynowany operą, zwłaszcza Ryszardem Wagnerem. Zdając sobie sprawę z faszystowskiego zagrożenia zlecono reżyserowi nakręcenie obrazu o rosyjskim księciu, pod którego wodzą w XIII wieku Rosja oparła się krzyżackiemu najazdowi. Idea była jasna – przygotować naród na nową wojnę z teutońskim najeźdźcą.
By jednak nie być jednoznacznym - trwały pertraktacje między Związkiem Radzieckim, a Rzeszą Niemiecką, liczono na pokojowe współistnienie – wybrano temat z dalekiej przeszłości. Po podpisaniu paktu Ribbentropp – Mołotow film wydawał się nieprzydatny. Powędrował na półkę. Odkurzono go po 22 czerwca 1941 roku. Cynicznie można by powiedzieć – film na każdą okazję. Jakość tego obrazu zwycięża jednak w starcie z cynizmem.
Jest tak na pewno dzięki obrazom, warstwie wizualnej filmu. Z jednej strony wielkie, wspaniałe przestrzenie i miasta – w całości postawione w studio – które zdają się łakomym kąskiem dla najeźdźców. Nie tylko Krzyżaków, mowa w filmie także o Szwedach i Tatarach.
Równie ogromna, widowiskowa jest sekwencja – stanowiąca połowę filmu – bitwy na jeziorze Czudzkim. Może ona – choć nie musi – do dziś robić wrażenie. Nawet w widzu przyzwyczajonym do nowoczesnych, wykorzystujących najnowsze zdobycze techniki filmowej, scen batalistycznych z widowisk o ogromnych budżetach.
Z drugiej strony detale. Takie jak posępne i przerażające hełmy rycerzy krzyżackich. Sceny wrzucania dzieci do ognia. Czy – nieprzypadkowo jak sądzę – przypominające swastyki krzyże na kołnierzu podróżującego z żołnierzami zakonnymi kardynała.
Nietuzinkowe są także postacie. Kniaź Aleksander często pokazywany jest gdy chwyta się pod boki. Wygląda jak superbohater z amerykańskiej pop kultury. Tym miał właśnie być.
Oto przecież heros walczący o jedność i wolność ziem ruskich. Godzący się wieźć ku zwycięstwom lud zagrożony niemiecką napaścią. A przecież próbują go przekupić, namówić do przejścia na swą stronę obcy Tatarzy. On sam zapewne wolałby spokojny żywot rybaka. Takim go poznajemy. Konieczność historyczna jest jednak ważniejsza (dowiadujemy się, że raz już bronił ojczyzny przed Szwedami). Jego reakcja na misje z prośbą o pomoc z Nowogrodu pokazuje, że sam ją widzi i chce pomóc ojczyźnie. To uniwersalny wzór patriotyzmu.
Jest z ludu i z tej warstwy pochodzi jego siła do walki, moc zwycięstwa, wreszcie armia. Sam nie zostałby bohaterem. To ludzie, którzy mu ufają, idą za nim, dają zwycięstwa. Drugim bohaterem jest więc naród. Prosty, zgrzebny (scena zalotów dwóch bohaterów do jednej z wieśniaczek), ale pełen uroku. Zostaje nam pokazany przez pewnych reprezentantów.
Postacie dwóch - zbudowanych na zasadzie opozycji - rycerzy, dla których wojna jest jednocześnie walką o „tę jedyną”. Stary mędrzec, niezwykle waleczny. Jednocześnie przez opowiadane historie powodujący spadek napięcia, dający wytchnienie. Wreszcie walcząca za ojczyznę kobieta.
Po drugiej stronie widzimy okrutnych i pewnych siebie rycerzy zakonnych. Legitymizującego ich zbrodnie starca – kardynała. Wątek antyreligijny rozwija się tu ikonograficznie, bardzo efektownie. W kinie komunistycznym był obowiązkowy. Pojawia się również cyniczny, przekupny zdrajca własnej nacji. To wszystko typy do dziś zaludniające różnego rodzaju widowiska. Tu mają jedne ze swych archetypów.
Całość składa się w swoistą, plebejską operę. Muzyka gra w tym filmie rolę nie pośrednią. To pierwszy film dźwiękowy Eisensteina. Jego współpraca z Sergiuszem Prokofjewem to jedna z najwspanialszych kooperacji tego typu w dziejach sztuki filmowej. Muzyka zdaje się być nierozerwalnie połączona z obrazem. Reżyser zaczął montować swe dzieło dopiero po powstaniu muzyki. Kolejne kadry, ich kompozycja oddają ułożenie nut w poszczególnych taktach na partyturze (tego jednak zobaczyć niepodobna). Arie zostają zastąpione przez chóralne pieśni komentujące jednocześnie akcję i kolejne wydarzenia.
Propagandowość obrazu nie jest nachalna. Jest wyczuwalna, ale film wychodzi daleko poza nią swoimi walorami artystycznymi. A czy obraz jedności narodowej, uznanie wartości wszystkich warstw społecznych i ich wagi dla narodu i zwycięstwa ostatecznego tak bardzo jest nam obcy? A jeśli tak, to czy powinno tak być. Patrząc na historię chyba niekoniecznie.
To wyjście poza ramy typowej tematyki i konwencji oraz uniwersalizm są dziś największymi wartościami filmu Eisensteina.
Tekst z cyklu filmy wszech czasów
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |