Wszystkich, którzy lubią konwencję farsy, którzy nie traktują rozgrywających się na scenie wydarzeń zbyt serio, na deskach deskach OCH-Teatru czeka przednia zabawa.
Reżyserii jednej z najpopularniejszych i najczęściej granych na wielu scenach farsy „Mayday” Raya Cooneya podjęła się Krystyna Janda i potraktowała ten tekst z doskonałym wyczuciem formy. Przy czym, co przy realizacji farsy jest szczególnie ważne, bezbłędnie skompletowała obsadę, dając aktorom szansę zabłyśnięcia w tej piramidzie piętrzących się absurdem sytuacji.
A jednak okazało się, że dla niektórych było to nie lada wyzwanie. Z niepokojem mówiła o tym przed premierą Maria Seweryn (grająca jedną z dwóch żon taksówkarza), która z gatunkiem farsy zetknęła się po raz pierwszy. Okazało się, że w tym specyficznym aktorskim biatlonie nie wystarczy sprawny warsztat, że trzeba jeszcze być mistrzem strzelania puent. Ale pod batutą Jandy to niełatwe przedsięwzięcie nie mogło się nie udać. Męska obsada czuła się w tej konwencji jak ryba w wodzie.
Temat jest tyle prosty, co karkołomny. Otóż poukładany na pozór taksówkarz, żaden tam macho czy Don Juan, umościł sobie dwa ciepłe gniazdka z dwiema nic o sobie nawzajem niewiedzącymi żonami. Grafik rozrysowany sprawnie co do godziny pozwalał mu funkcjonować w tej układance bezbłędnie. Do czasu, gdy niegroźny wypadek zaburzył ten „uświęcony” porządek rzeczy, wywołując lawinę konfrontacji (czytaj kłamstw i komplikacji). Poczynając od daremnego szukania alibi, po niemal abstrakcyjną zamianę ról.
Trudno opowiedzieć o nieskończonej ilości gagów, prościej udać się do teatru i spędzić szampański wieczór, uczestnicząc w krótkotrwałych zwycięstwach i dotkliwych porażkach nieszczęsnego bohatera. Dyryguje tym szalonym qui pro quo Artur Barciś, choć główną rolę, niemniej znakomicie, gra Rafał Rutkowski. Nie sposób nie wymienić też na pozór epizodycznej roli Stefana Friedmanna. W role bezradnych policjantów wcielili się z powodzeniem aktorzy znani z zespołu „Montownia”.
Czy ten, wreszcie zdemaskowany, amoralny sposób na życie odmieni pozytywnie naszego bigamistę? Nie zdradzę!
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.