publikacja 25.11.2025 12:00
Dla Jezusa – zresztą dla wszystkich Żydów w tamtym czasie – istnienie Kogoś Innego było pewnikiem i oczywistością.
Andrzej oddawał się rozważaniom, których celem było udzielenie odpowiedzi na pytania: „Czy Bóg istnieje i czy Jezus był Jego posłannikiem?”. Problem ten w znacznym stopniu pochłaniał go w ostatnich latach studiów. A podsycił to Radek podczas letniej praktyki.
Nadal czymś bardzo zajmującym wydawały się Ewangelie. Było w nich coś innego, nowego i wzniosłego. Antynomie tego rodzaju, jak upatrywanie wielkości w małości, czy uznawanie miłości za idealny stosunek wobec wrogów, fascynowały i przyciągały jakimś nieokreślonym pięknem.
W Ewangeliach poświęcono wiele uwagi modlitwie. Wydało mu się intrygujące, że Jezus z Nazaretu w tak naturalny sposób opowiadał o swoim Ojcu, oraz że za tak naturalną i oczywiście celową uznawał czynność zwaną modlitwą. Zastanawiające było, że ów człowiek z tak wielkim i niewzruszonym przekonaniem przekazywał swoim słuchaczom własną wiedzę o Bogu. Na podstawie tych spostrzeżeń Andrzej dochodził do wniosku, że wiedza Jezusa o Bogu musiała być bezpośrednia i prawdziwa; że naprawdę mówił o czymś, co dobrze znał, skoro z taką naturalnością i pewnością tego, o czym mówi, nauczał ludzi.
Przede wszystkim uwagę Andrzeja zwróciła treść modlitwy Ojcze nasz. Z tego, co Jezus w niej powiedział, wynikało, że nauczyciel zupełnie naturalnie wierzy – a nawet nie tyle wierzy, co wie – że jest Ktoś; że jest Jakaś Inna Rzeczywistość. Bo mówił przecież na początku: „Ojcze nasz, który jesteś w niebie”. Aby zaś się do kogoś zwracać i aby przemawiać do kogoś – trzeba uznawać jego realność.
Dla Jezusa – zresztą dla wszystkich Żydów w tamtym czasie – istnienie Kogoś Innego było pewnikiem i oczywistością. Andrzeja nurtowało, skąd brała się ich pewność. I ponownie dochodził wtedy do przekonania, że jeżeli jakiś człowiek z takim stopniem pewności opowiada ludziom, jaki jest Bóg, w jaki sposób patrzy na ludzi i czego od nich oczekuje, to wobec tego naprawdę musi coś o Nim wiedzieć, a w konsekwencji – to, o czym mówi, jest prawdą.
Po pierwsze więc, skoro Jezus zwracał się do swojego Ojca jak do istniejącej blisko osoby, to ten Ojciec naprawdę istnieje. Po drugie gdy zna się tę prawdę, inaczej wygląda rzeczywistość. Bo oprócz mnie są nie tylko inni ludzie. Obok, przy mnie, cały czas jest jeszcze Ojciec…
Ukryty, jest – pomyślał. Gdy czytał o tym, co mówił i co czynił Jezus, robiło to duże wrażenie. Czasami wydawało się, że oto znalazł wresz cie coś w swoim życiu: odtąd bowiem w ten sposób należy żyć, droga okazuje się jasna i prosta, a ponadto – myślał – przez cały czas będzie ze mną On…
*
Powyższy tekst jest fragmentem książki "Daimonion" autorstwa Piotra Zawodnego. Wydawnictwo: Novae Res

Czy Bóg istnieje?