Podstawowa uczciwość

Czy ten film szkaluje Polaków? Nie wydaje mi się. Ale też nie jest arcydziełem. Bez wątpienia nie chwycił mnie za gardło.Trzeba jednak przyznać – także nie znudził.

„Pokłosie” Pasikowskiego weszło na ekrany tydzień temu i na razie wydaje się budzić większe zainteresowanie publicystów niż widzów. Recenzje są wspaniałe, a na temat przesłania już toczone są wojny. Niekoniecznie przez ludzi, którzy film widzieli.

Jako film „Pokłosie” budzi sporo zastrzeżeń. Pełny jest uproszczeń, naiwności, postacie i okoliczności zarysowane są w sposób odwołujący się do stereotypowych skojarzeń. Mamy w nim zabitą dechami wieś i człowieka, który w XXI wieku gruntownie remontując dom nie instaluje w nim kuchenki gazowej i bieżącej wody. Nie zmienia też wystroju wnętrz, które wyglądają dokładnie tak, jak za czasów jego rodziców. Wydaje 70 tys. na odkupienie macew, ale do miasta jeździ rowerem lub rozpadającym się traktorem. Kompletnie nieznanym urządzeniem jest w filmie latarka. Ekshumacje w środku nocy na bagnach prowadzi się przy pochodni, a las oświetla zapalniczką. Zielarka, którą kiedyś straszono dzieci, wygląda i mówi jak dystyngowana dama w żałobie i cichutko popłakuje, że nie miała odwagi pójść w ogień razem z mordowanymi sąsiadami.

Można tak dalej, ale nie o to chodzi. Bez wątpienia film nie chwycił za gardło. Ale – trzeba przyznać – także nie znudził.

A samo przesłanie? „Pokłosie” nie aspiruje do miana filmu historycznego i nie opisuje konkretnego wydarzenia. Pogromy z inspiracji niemieckiej, ale w wykonaniu Polaków się zdarzały. Trudno zaprzeczać rzeczywistości. To nie jest film o relacjach polsko-żydowskich podczas II wojny światowej i nie ma ambicji pokazania wszystkiego. Nie ma sensu tego oczekiwać. W tym sensie film jest prawdziwy.

Dlaczego do tego doszło? Jakie były motywacje ludzi? Pierwsza i podstawowa wydaje się banalna. Ekonomiczna. Lepszy dom i lepsza ziemia należy do „innych”. Film dodaje jeszcze, trochę na siłę i bez sensu, motywację seksualną (zemsta za odrzucenie) i być może religijną (zemsta za śmierć Jezusa). Pierwsza rodem z klasyki horroru, druga z bezsensownych stereotypów. Niepotrzebnie rozmywają obraz. Naprawdę nie trzeba więcej, niż inność, skrajna bieda i świadomość bezkarności, która potrafi wydobyć najgorsze instynkty.

Dlaczego milczą? Dlaczego próbują ukrywać haniebną kartę własnej historii? A któż chciałby nosić piętno mordercy? Któż chciałby nazywać się synem mordercy? Kto chciałby szargać pamięć tych, których kocha? Trzeba potężnej odwagi...

A może właśnie nie? To przesłanie filmu wydaje mi się najciekawsze. Może właśnie nie odwagi a jakiejś podstawowej prawości, motywowanej zwykłą ludzką uczciwością? To był pierwszy impuls. To przecież byli ludzie. Oni nie mają nikogo, kto zadbałyby o groby. Nie mogę na to pozwolić. Nie wiem dlaczego, ale nie mogę – mówi Józek Kalina. Ale.. nie idzie dalej. Nie chce wiedzieć. Pozostaje na poziomie wręcz czułej troski o groby. To jego brat prowadzi śledztwo. Dlaczego?

Też właściwie nie wiadomo. Po prostu chce wiedzieć. Nasz ojciec na tym skorzystał. Gdyby nie to, nasza sytuacja byłaby inna. Nie mielibyśmy nic. Żadnego dziedzictwa. Żadnego majątku. Nie wydaje się, by próbował to ująć w słowa. Pcha go znów jakaś podstawowa uczciwość. Choć tak naprawdę wcale za „żydkami” nie przepada. Ale gdy staje przed prawdą mówi: mają prawo.

Czy ten film szkaluje Polaków? Nie wydaje mi się. Polacy to nie tylko ci, którzy zabili. Nawet nie tylko ci, którzy milczeli. To także ci, którzy próbowali wystąpić w obronie. To także ci, co próbowali ukrywać jedno pozostałe przy życiu dziecko. W końcu to ci, których popycha do działania podstawowa uczciwość lub – jak starego proboszcza – chrześcijaństwo. Nawet, jeśli będą musieli pokonać wiele przeszkód, a osobiście stracą wszystko.

I w końcu: motyw „ukrzyżowania” głównego bohatera na drzwiach stodoły. Samo zabójstwo obraża rozum (to najlepszy sposób, żeby sprawy już nie dało się ukryć), a dokonanie go bez najmniejszej dbałości o ślady i natychmiastowe odnalezienie zwłok sprawia wrażenie, że komuś zależało na wydobyciu sprawy na światło dzienne. Lepiej niż krzyżując inicjatora nie można tego było zrobić! Zwłaszcza że on sam był skłonny zamilknąć...

Tak czy inaczej: pokazano nam męczennika za sprawę. Świętego. Drugiego Chrystusa. Pochowanego na swoim polu wśród macew, które tam postawił. Także dla niego jest pomnik o zadziwiającym napisie: wszystkim, którzy są tu pochowani. Ani słowa o zbrodni.

Bez obaw. Mówienie o pogromach dzisiaj nie skończy się męczeństwem. W sumie nawet zachwyt nad odwagą mówiącego wydaje mi się mocno przesadzony, by nie powiedzieć: marketingowy.

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| "POKŁOSIE", FILM

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Więcej nowości