Legalny i bezpłatny dostęp do 20 mln utworów w internecie zapewnia od niedawna w Polsce serwis Spotify. W zamyśle swych twórców jest on legalną alternatywą dla piractwa muzycznego, a większość przychodów serwisu trafia do artystów.
Dotychczas Spotify - serwis, który przez internet umożliwia dostęp w czasie rzeczywistym do zgromadzonych w jego bazie utworów (tzw. streaming) - nie był dostępny w Polsce. Wcześniej działał w 17 krajach, m.in. w Stanach Zjednoczonych, Australii i krajach zachodniej Europy, a amatorzy legalnej muzyki z Polski, chcąc skorzystać ze Spotify musieli szukać sposobu, żeby zalogować się na jednym z zagranicznych serwerów.
Jak wyjaśnił Przemysław Pluta, który jest odpowiedzialny za rozwój Spotify w Polsce i regionie Europy Środkowo-Wschodniej, skala piractwa muzycznego w Polsce szacowana jest na 9 mln użytkowników (dane Związku Producentów Audio-Video). "Tyle osób słucha w naszym kraju muzyki nielegalnie, z pominięciem opłat autorskich; to jest bardzo duża grupa, o którą chcemy zawalczyć i przekonać do legalnego słuchania muzyki" - powiedział Pluta podczas spotkania z dziennikarzami.
Z informacji Spotify wynika, że w bazie serwisu znajduje się ok. 20 milionów utworów, a Pluta przekonuje, że codziennie oferta wzbogacana jest o kolejnych 20 tysięcy. "Dotychczas mamy podpisane 300 tys. umów z wytwórniami na całym świecie. Docelowo chcemy, żeby każdy utwór, który jest w wersji cyfrowej znalazł się w Spotify" - powiedział Pluta. Dodał też, że w ofercie znajduje się większość krajowych wykonawców, ponieważ serwis podpisał umowy "ze wszystkimi najważniejszymi wytwórniami i agregatorami muzyki w Polsce".
Aby skorzystać ze zbiorów Spotify wystarczy pobrać program i zarejestrować się w serwisie. Jego użytkownicy mają bezpłatny dostęp do całej zgromadzonej w bazie muzyki, muszą jednak liczyć się, z tym, że w trakcie słuchania w programie będą pojawiały się reklamy. Płacić trzeba dopiero za jego wersje pozbawione reklam i ograniczeń. Najdroższy abonament umożliwia również instalację serwisu w telefonach, tabletach, a nawet telewizorach, pobieranie muzyki do pamięci (tak by można jej było w przyszłości słuchać bez połączenia internetowego) oraz synchronizację ulubionych utworów między urządzeniami. Zysk generowany jest częściowo z reklam, a częściowo z opłat abonamentowych, a 70 proc. przychodów serwisu - jak zapewnia Pluta - trafia do artystów.
Projekt powstał w 2008 r. jako pomysł Daniela Eka i Martina Lorentzona - Szwedów, którzy chcieli stworzyć legalną alternatywę dla piractwa muzycznego. Chodziło o rozwiązanie narastającego problemu branży muzycznej - drastycznego spadku przychodów spowodowanego upowszechnieniem się niekontrolowanej wymiany plików w internecie. Obecnie, według danych Międzynarodowej Federacji Przemysłu Fonograficznego Spotify jest w czołówce największych w Europie źródeł muzyki w formie cyfrowej i źródłem dochodów dla wytwórni muzycznych i autorów.
Spotify zapewnia, że od chwili powstania serwis zdobył ponad 20 mln użytkowników z całego świata, a kwota przekazana w tym czasie właścicielom praw autorskich zgromadzonych w serwisie przekroczyła 500 milionów dolarów. Dzięki upowszechnianiu się takiego modelu biznesowego w Szwecji udało się tam ograniczyć piractwo komputerowe o 25 proc. Szwedzi wybierają łatwe i legalne formy słuchania muzyki, a zyski branży zaczęły rosnąć. Unijna komisarz ds. cyfrowej agendy Neelie Kroes na początku lutego nazwała nawet to zjawisko "efektem Spotify".
Na polskim rynku od niedawna działają już podobne serwisy streamingowe - francuski Deezer i norweski WiMP. Jest też konkurencja w postaci krajowych serwisów muzycznych, mają one jednak skromniejszy katalog utworów i mniej zaawansowane rozwiązania techniczne.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...