„Jezus Chrystus Zbawiciel” to wielkopostne misterium pasyjne. Nie tyle odśpiewane, co z furią wykrzyczane.
Tekst Klausa Kinskiego, w reżyserii Michała Zadary, wykonany brawurowo przez Barbarę Wysocką na scenie Przodownik Teatru Dramatycznego, staje się nieoczekiwanie tekstem głęboko ewangelicznym.
Barbara Wysocka od pierwszej kwestii przyjmuje na siebie rolę rzecznika Chrystusa. Chrystus zaś, w takiej interpretacji, staje się rzecznikiem człowieka – odrzuconego, skazanego na margines, jeśli nie na bruk.
Gdy pominiemy złą legendę Kinskiego, który zresztą pewnie nie bez powodu, na swój skandalizujący sposób, odwoływał się do Ewangelii, pozostanie nam wielkopostne misterium pasyjne, nie tyle odśpiewane, co z furią wykrzyczane.
Barbara Wysocka próbuje przywołać ludzi do opamiętania, uchronić Jezusa od męczeńskiej śmierci. Jezusa, który walczył o miłość i prawdę. Jej wiarygodnie artykułowana wściekłość wynika z bezradności wobec ślepoty elit, które już wydały wyrok.
Co zrozumiały ze słów: „Królestwo moje nie jest z tego świata”? Ten zagrażający im świat, to świat maluczkich, wykluczonych, głodnych, buntujących się przeciw władzy poniżającej człowieka, traktującej go instrumentalnie, wykorzystującej jego słabość.
Monodram rozpoczyna się rodzajem listu gończego: „Poszukiwany Jezus Chrystus. Oskarżony o mącenie ludziom w głowach, o skłonności anarchistyczne, o spisek przeciw władzom państwowym”. Michał Zadara kładzie nacisk na niezależność i odwagę Chrystusa, który nie chciał być sojusznikiem żadnej władzy.
Jedyne elementy scenografii, to przezrocza blokowisk, parków, gdzie znajdują schronienie bezdomni, gdzie samotne staruszki dzielą się ostatnim kawałkiem chleba z psem. Tekst punktują dźwięki perkusji i gitary.
Można oczywiście ten swoisty „happening” odebrać jako obrazoburczą próbę odejścia od kanonicznego wizerunku męki Pańskiej. Dla mnie był to poruszający krzyk zagubionego człowieka, na granicy dwóch światów, któremu władza odbiera sacrum, a który próbuje ocalić przed zagładą swego Apostoła Miłości.
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.