Eseje, dzienniki, obserwacje, szkice; czytane dwadzieścia lat po jego śmierci...
Oczywiście, to jest „mój” Pasierb: wybieram tendencyjnie, kapryśnie, według skrajnie subiektywnego klucza. To, co jest dla mnie radością lektury, pokrewieństwem odczuwania, słodyczą i gorzkością, zachwytem, wstrząsem. A było tego niemało. Na początek jego wewnętrzna równowaga, rodzinne Pomorze, Pelplin. I środek lata, jak teraz, kiedy czytamy te słowa: „Jeździmy nad »nasze« jezioro, jakby wyjęte z filmu Bergmana. Zresztą po obu brzegach Bałtyku krajobrazy i roślinność są bardzo podobne. Często latem na błękitnym niebie stoją lekkie okrągławe obłoki, jakie Duńczycy malują na swoich pejzażach. Dobroć mojej małej ojczyzny, sprowadzonej do kilku ludzi, tej łączki, rozpadającego się drewnianego pomostu z dwiema kabinami. Jezioro jest całe oprawione w ciemnozielone lasy. Zawsze sobie obiecywałem, że zajrzę nad nie jesienią, o której często się tutaj myśli; lato jest krótkie, lato – pora jedynej dostępnej wolności, lato – pocieszenie w całorocznych smutkach”. • Ale Pasierb liryczny to zawsze tylko kilka fraz, dwa akapity. Potem zaraz staje z tamtym w zawody Pasierb dowcipny: „Niektórych ludzi religia odmładza. Dawniej na początku każdej Mszy odmawialiśmy psalm, gdzie była mowa o Bogu, który odnawia naszą młodość. Oskar Wilde zauważył ongiś złośliwie, że biskupi (dodajmy od razu dla uspokojenia przyjaciół w Episkopacie: anglikańscy) zachowują czarującą młodość, ponieważ przez całe życie powtarzają to, czego nauczyli się, mając lat osiemnaście.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.