Stany mistyczne, w które nas przenosi muzyka, to ogromne pocieszenie. Wtedy nie potrzeba żadnych materialnych dowodów na istnienie Boga. Wystarczy tylko ona – mówił Wojciech Kilar. muzyka Kilara jest dowodem na istnienie Boga. A zamknięte już życie – świadectwem Jego obecności.
Dwa lata temu Wojciech Kilar napisał kilka słów na okładkę mojego tomiku „Szara jak wróbel”, poświęconego zmarłemu ojcu. Nie przez przypadek, bo wiersze były dla niego bardzo ważne. Stale je czytał, szczególnie Iwaszkiewicza, Miłosza, ks. Twardowskiego, no i w oryginale Dantego i Petrarkę. Przejęło go, że to „prawdziwe, przejmujące treny jak u Kochanowskiego”. Dziś to ja mam napisać tren na jego śmierć i brakuje mi słów. Opisując kompozytora, wyręczę się jego muzyką. – Nie lubię słuchać swojej muzyki z wyjątkiem „Koncertu fortepianowego”, bo to mój autoportret – opowiadał mi w jednym z wywiadów. – „Krzesany”, „Orawa”, „Exodus” są takie, jakim chciałbym być, mieć taką energię i dynamikę. A z drugiej strony chciałbym wierzyć tak mocno, jak to wyznaję w „Missa pro pace”. Czasem artysta tworzy rzeczy, których mu brakuje. Kiedyś rozmawialiśmy o mocy muzyki i w ogóle sztuki, czytając wiersz Thomasa Tranströmera, opisujący dzień w Nowym Jorku. Ludzie jak karaluchy jadą stłoczeni w metrze i dopiero grany przez kogoś Schubert nadaje sens rzeczywistości i ją uskrzydla. – Zawsze słuchałem Debussy’ego, Ravela i Szostakowicza – opowiadał mi. – Szczególnie bliski jest mi Bartók. Świadomie pomijam „świętą trójcę”: Beethovena, Bacha, Mozarta, nie mówiąc już o chorale gregoriańskim, w którym nie ma nic ziemskiego – to muzyka Boska. Tylko nieliczni ocalają ten świat. Według mnie muzyka Wojciecha Kilara ocaliła nasz świat przełomu XX i XXI wieku. Ten skromny kompozytor, mieszkający nie w jednej ze stolic europejskich, ale w ważnych dla siebie Katowicach, tworzył konsekwentnie i odmiennie od innych muzykę dotykającą spraw najważniejszych – Boga, miłości, cierpienia. Gdy wśród artystów modne jest nieprzyznawanie się do religijności, mówił o wierze w Boga i ludzi. Komponował utwory, w których to słychać. – Najważniejsze, żebyśmy zrozumiale przekazywali przesłanie dobra, piękna i miłości – podkreślał w jednej z naszych rozmów. Był pewien, że znikąd nie dowiemy się takiej prawdy o człowieku jak z obcowania ze sztuką.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.