Znany na całym świecie, w Polsce niedoceniany. Igor Mitoraj był mistrzem rzeźby. Powtarzał, że do dostrzegania piękna potrzebne są oczy duszy.
Po jego śmierci włoska gazeta „La Repubblica” napisała, że odszedł „jeden z największych współczesnych artystów”, który nie traktował sztuki jako sposobu zarabiania pieniędzy i zdobywania uznania. Sam stwierdził kiedyś, że idealną sytuacją dla niego byłoby, gdyby nie musiał chodzić na otwarcia własnych wystaw. Pracował swoim tempem, nie poddając się komercyjnemu pośpiechowi. Roboczy kalendarz miał zapełniony na wiele miesięcy do przodu. Niejednokrotnie sam odkupywał swoje rzeźby od tych, którym najpierw zostały sprzedane. Tłumaczył, że czuje z nimi związek sentymentalny. Włożył w nie siebie.
Uczeń Kantora
Mitoraj urodził się w 1944 r. w Oederan w Saksonii, bo jego matka została deportowana do Niemiec na roboty. Ojciec był oficerem francuskiej Legii Cudzoziemskiej. Po wojnie Igor wrócił z matką do Polski. Skończył Liceum Plastyczne w Bielsku-Białej, które miało dobrą renomę i przekazywało solidny zakres wiadomości z malarstwa, rysunku i rzeźby. Tej ostatniej uczyli w Bielsku cenieni rzeźbiarze Antoni Biłko i Franciszek Suknarowski. Po liceum skończył Krakowską Szkołę Sztuki i został uczniem słynnego reżysera, malarza i grafika Tadeusza Kantora.
– Kantor nie uczył sztuki, tylko patrzenia na sztukę – wspominał Mitoraj. – Od niego nauczyłem się wierzyć w siebie i nie stracić swoich ideałów, żeby nie „chałturzyć”. Głównie za namową Kantora Mitoraj zdecydował się na wyjazd za granicę. Dwa lata spędził w Paryżu, studiując sztukę. W stolicy Francji zaczynał od malarstwa. Pierwszym ważnym etapem w jego karierze była wystawa w tamtejszej Galerie La Hune w 1976 roku. Pokazywał małe formy, bo na duże nie mógł sobie pozwolić, ponieważ materiał kosztował za dużo jak na jego finansowe możliwości. Rzeźbą zajął się w 1977 roku. Szybko dostał propozycję przygotowania wystawy dla galerii ArtCurial w Paryżu, prowadzonej przez bratanka ówczesnego prezydenta Francji, François Mitteranda. Trafił wówczas do Pietrasanty we Włoszech, gdzie na wyciągnięcie ręki miał odlewnie w brązie i kamieniarzy pracujących w marmurze.
Jacek Bednarczyk /pap
Igor Mitoraj, zdjęcie z 2005 r.
Niedługo później osiadł w Toskanii na stałe. W Pietrasanta powstała jego pracownia. W ten sposób był bardzo blisko kopalni z najlepszym karraryjskim marmurem. Jego kariera nabrała rozpędu w 1985 r. po wystawie w rzymskim Museo Nazionale di Castel Sant’Angelo. Szukał inspiracji w klasycznej rzeźbie greckiej. Częstym motywem jego prac było ludzkie ciało: głowa, twarz, tors. Prawie zawsze miały one jakieś skazy, zniekształcenia. Spod jego ręki wychodziły figury herosów, centaurów i tytanów, wykonane z brązu albo kute w marmurze.
Rzeźbiarska wizytówka
Przez lata zyskał renomę wielkiego artysty. Jego dorobek jest imponujący. Można to zobaczyć, przeglądając listę miejsc, w których znajdują się jego prace. W kolejce po nie ustawiały się władze miast oraz różnych organizacji, dyrektorzy muzeów i prywatni kolekcjonerzy. Rzeźby Mitoraja znajdują się np. w siedzibie ONZ w Nowym Jorku czy też w słynnej paryskiej dzielnicy La Défense. Stoją na rzymskim Piazza Monte, w Parku Olimpijskim w Lozannie, mediolańskiej La Scali i florenckich ogrodach Boboli. A także przed londyńskim British Museum oraz w Muzeum Prado w Madrycie. Ponadto w Hiszpanii miał cykl 8 wystaw w przestrzeni publicznej w 8 różnych miastach. Na samo otwarcie w Barcelonie przyszły ponad dwa tysiące ludzi, a w sumie wystawy zobaczyło kilka milionów osób. W 2007 r. jego rzeźba przedstawiająca Maryję i archanioła Gabriela trafiła do zbiorów Muzeów Watykańskich. Mitoraj wykonał ją na wystawę „Madonna w sztuce współczesnej”. Później do Watykanu trafiły również wyrzeźbione przez Mitoraja w marmurze złożone dłonie.
W Polsce prace Mitoraja znajdują się w kilku miastach. W Warszawie można podziwiać jego Anielskie Drzwi do sanktuarium Matki Bożej Łaskawej, wykonane z okazji 400-lecia pobytu jezuitów w mieście. Oprócz tego przy Centrum Olimpijskim na Powiślu stoi Ikar jego autorstwa, a na Mokotowie kopia rzeźby „Grande Toscano”. W Krakowie dzieła artysty znajdują się na Rynku blisko wieży ratuszowej, przed operą i na dziedzińcu Wydziału Historycznego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Poznański Stary Browar może poszczycić się trzema „mitorajami”. W 2005 r. rzeźbiarz został uhonorowany „Złotym Medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis”, a w maju bieżącego roku otrzymał Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski. Trzeba jednak zauważyć, że bardziej doceniali go światowi krytycy, a w Polsce spotykał się nawet z lekceważeniem.
Posłannik sztuki
Czesław Dźwigaj, rzeźbiarz, profesor krakowskiej ASP, mówi o Mitoraju jako o człowieku łagodnym, zdystansowanym, a nawet wycofanym. – Wielu artystów plastyków obecnie chce być „aktorami”, urządzają happeningi. Jego aktorstwem była rzeźba, która sama mówiła za niego. Osobiście był bardzo skromnym człowiekiem, pomimo sławy – mówi prof. Dźwigaj. Sylwetkę wielkiego rzeźbiarza uzupełnia rektor warszawskiej ASP, który zwraca uwagę na perfekcjonizm Mitoraja: – Widzę ogromne przeżywanie, nawet pewną dramaturgię, którą zawarł w swoich rzeźbach. Inspirowały go strzępy czy fragmenty starych, antycznych rzeźb. Dostrzegał tam coś, co jest ważne także dzisiaj – tłumaczy prof. Adam Myjak. Obrazu artysty dopełnia krótkie wspomnienie rzeźbiarza i pedagoga Gustawa Zemły, który stwierdził, że Igor Mitoraj traktował swoją pracę jak posłannictwo, a sztuka była dla niego czymś najważniejszym.
– Jeżeli za poważną sztukę uważa się dziś obieranie ziemniaków w galerii, to ja dziękuję, wolę być outsiderem i nie mieć z tym niczego wspólnego – deklarował Mitoraj otwarcie w wywiadzie dla „Polityki”. – Dzisiejszą sztukę zaanektowała niewielka grupa ludzi, aroganckich technokratów, narzucających gusty i systemy wartości, dla których jedynym celem jest zysk. Wszystko jest na sprzedaż: duch, ciało. Bez zahamowań. A karty rozdają marszandzi. Wchodzę do muzeum i nic nie rozumiem z tego, co widzę. Jakieś wiszące sznurki, rozrzucone cegły, kupa zrobiona na prześcieradle – mówił Igor Mitoraj. Po takich wypowiedziach trudno się dziwić, że z jednej strony zyskiwał zwolenników, ale z drugiej strony nie brakowało również takich, dla których jego bezceremonialna krytyka sztuki współczesnej okazywała się zbyt gorzką pigułką do przełknięcia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...