Mała Gerda toczy pojedynek z Królową Śniegu. I w tej nierównej walce to ona wygrywa.
Wystawioną na scenie Teatru Polskiego „Królową śniegu” według Andersena dziecięca widownia oglądała w pełnym skupieniu. Dorosła zaś wracała wspomnieniem do pierwszych wzruszeń, gdy za sprawą Wielkiego Znawcy Dusz, wierzyła, że dobro jest silniejsze od zła, a miłość małej Gerdy zwycięży egoizm i obojętność w walce o powrót porwanego przez Królową Śniegu Kaja.
Gerda miała tylko jeden atut: kochała Kaja i gotowa była złożyć każdą ofiarę, by go odzyskać. Królowa zaś dysponowała wszystkimi atutami: urodą, przepychem swego pałacu, gotowością spełniania najwymyślniejszych kaprysów. A nade wszystko zdolnością wymazania z pamięci Kaja jego poprzedniego życia. Dzieci wierzą, że kawałek szkiełka, który utkwił w sercu Kaja, spowodował, że zapomniał o swojej przyjaciółce. Może w ich życiu też zdarzył się ktoś, kto odrzucił przyjaźń i wybrał kogoś, kto zaimponował mu najnowszym gadżetem, smartfonem, tabletem. I wiedzą, jak to boli.
Baśń o Gerdzie i Kaju ten ból łagodzi. Pozwala uwierzyć, że największą wartością jest wierność, przywiązanie, lojalność. Łatwiej uwierzyć w to, gdy ma się osiem, dziesięć lat. Uwierzyć w cuda. Andersen ufa, że i nam uda się uwierzyć. Że wystarczy pozbyć się kawałka szkła, by odnaleźć na nowo szczęście. Na tę godzinę spektaklu wracamy do złudzeń dzieciństwa.
Przedstawienie urzeka przepychem. Niezwykłymi kostiumami, czarodziejskimi sztuczkami, uwodzi spadającymi płatkami śniegu, rozkwitającymi białymi różami. Myślę jednak, że to nie oszałamiająca inscenizacja, srebrzyste suknie Królowej Śniegu, ale obudzone w małych sercach współczucie dla bosonogiej Gerdy w skromnej sukience i wełnianej czapeczce sprawiają, że małe dziewczynki siedzą jak zaczarowane. Wiemy przecież, jak wiele czułości potrafi wzbudzić w dzieciach szmaciana lalka. Ten inscenizacyjny przepych trafia chyba przede wszystkim do dorosłej widowni.
Zastrzeżenia budzi we mnie, nie pierwszy raz zresztą w spektaklach dla dzieci, przesada w interpretacji, jakiś irytujący rodzaj mizdrzenia się. Dlatego godnym wyróżnienia przykładem jest naturalna gra Joanny Trzepiecińskiej w roli Królowej Śniegu. Jakby miała świadomość, że dzieci oczekują prostoty gry. Brawo! Pełna wdzięku i naturalności jest również młodziutka Marta Kurzak w roli Gerdy.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.