Intencją Grzegorza Linkowskiego, reżysera i scenarzysty z Lublina, jest wezwanie za Janem Pawłem II do pojednania między chrześcijanami obu narodów: polskiego i ukraińskiego.
Grzegorz Linkowski jest autorem 28 filmów dokumentalnych, lecz ten jest wyjątkowy. Obraz „Wybaczyć wszelkie zło” powstał równo rok temu. Niedawno został zakwalifikowany do udziału w Festiwalu Polskich Filmów w Los Angeles. Bolesna historia zbrodni wołyńskiej została w nim opowiedziana w kontekście próby przebaczenia i przeanalizowania jej na nowo z udziałem stron polskiej i ukraińskiej.
Wolność i miłość
Na planie filmu pojawiają się dwaj historycy. Polak i Ukrainiec. Siedzą przy jednym stole i próbują odtworzyć ciąg zdarzeń sprzed lat. – Natrafiłem na komplet fotografii, które wydają się być źródłem unikatowym, bo reprezentują jeden szczególny fakt dotyczący stosunków polsko-ukraińskich pod koniec II wojny światowej – mówi na filmie do swego ukraińskiego kolegi historyk dr Mariusz Zajączkowski.
– To chyba 21 maja 1945 roku, kiedy Polacy po raz pierwszy usiedli do stołu rozmów z Ukraińcami – mówi ukraiński badacz Roman Kabaczij, oglądając archiwalne fotografie. Wszystko działo się w przysiółku Żar na Zamojszczyźnie. Ze zdjęć wynika, że spotkali się wtedy przedstawiciele polskiego podziemia, organizacji, która była kontynuacją AK, oraz przedstawiciele ukraińskich nacjonalistów z frakcji Bandery i UPA.
Główni bohaterowie tego spotkania widzieli się po raz pierwszy. Marian Gołębiewski „Irka” to najwyższy rangą polski oficer podczas spotkania. Naprzeciw Gołębiewskiego Jurij Lopatyński. Przybyli tu z potężnym bagażem konfliktu etnicznego, a zawarto wtedy rozejm, który zamknął jeden z frontów walk polsko-ukraińskich. Obie strony sprzymierzyły się w walce z Sowietami.
– W swoich filmach zajmuję się wyrywaniem dobra złu. Próbuję rozbijać różnego rodzaju stereotypy bądź mitologie, które utrudniają właściwe dotarcie do prawdy. W każdym moim filmie stawiam też pytanie o tożsamość – mówi Grzegorz Linkowski, którego ojciec był żołnierzem AK. – W domu opowiadało się o wojnie, o trudnych przeżyciach rodziców. Ale nie były to jedynie opowieści o okrucieństwie wojny, lecz zwłaszcza o empatii i dobrych ludziach w czasie piekła. Rodzice nauczyli mnie też życia w Kościele, jako przestrzeni wolności i miłości – dodaje reżyser.
Dwa narody – jeden ból
Historycy na filmie opowiadają o bolesnych wydarzeniach na Wołyniu. – Najczęściej mordowano bronią drzewcową: siekierami i widłami. Wieś była szczelnie otoczona kordonem partyzantów zbrojnych w broń palną, którzy strzelali do wszystkich uciekających. W kościołach podczas Mszy św. ginęli wierni i kapłani. Po wszystkim mienie Polaków było grabione. To, co zostało, było palone. Były instrukcje mówiące o zacieraniu wszelkich śladów polskości, łącznie z krzyżami przydrożnymi, kapliczkami, kościołami, cmentarzami, budynkami, a nawet sadami owocowymi – mówi dr Mariusz Zajączkowski.
– Potępiając te akcje, można znaleźć wiele przyczyn. Jednak żadna z nich nie da odpowiedzi na pytanie: dlaczego zabiłeś? – mówi dr Roman Kabaczij. – Z czasem doszło do tego, że w konflikt zaangażowała się ludność miejscowa. Było tak, że chłopcy na Wołyniu mordowali swoich rówieśników i sąsiadów – dodaje Kabaczij.
Do rzezi na Wołyniu doszło według historyków ukraińskich z wielu przyczyn. – Początki konfliktu miały miejsce już w czasie zaboru rosyjskiego, gdzie szlachta występowała razem z władzą przeciw ludności ukraińskiej. Potem w okresie międzywojennym dochodziło do napięć na tle religijnym między katolikami a prawosławnymi oraz związanych z problemem osadnictwa. Zburzono setki cerkwi na Chełmszczyźnie i na Podlasiu – mówi Roman Kabaczij. – Początkiem tego, co zaowocowało konfliktem lat 40., była wojna o Galicję Wschodnią i Lwów – dodaje Mariusz Zajączkowski.
Krok naprzód
Film przedstawia także pielgrzymkę Polaków na Wołyń. Niektórzy przybyli odszukać jednocześnie miejsc życia ich przodków. Ale po domach i cmentarzach nie ma śladu. Oprowadzają ich mieszkańcy Małego Porska. Scena jest wzruszająca. Ale do łez może doprowadzić inny fragment filmu, kulminacja, którą przygotował Linkowski dla widzów. Pośród śpiewów, modlitwy i dymu kadzidła wijącego się przed ikonostasem wschodniej świątyni padają słowa przebaczenia. Na modlitwie zgromadzeni są Polacy i Ukraińcy.
Jeden z duchownych, Ukrainiec, wypowiada słowo przepraszam. Słychać szloch. Grzegorz Linkowski przywołuje w swoim filmie fragment homilii św. Jana Pawła II, którą wygłosił we Lwowie w 2001 r., podczas swojej pielgrzymki na Ukrainę. „Czas już oderwać się od bolesnej przeszłości” – mówił wtedy ojciec święty. „Chrześcijanie obydwu narodów muszą iść razem w imię jedynego Chrystusa, ku jedynemu Ojcu, prowadzeni przez tego samego Ducha Świętego. Przebaczenie udzielone i uzyskane niech rozleje się niczym dobroczynny balsam w każdym sercu” – dodał papież Polak.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.