Tradycja czy nowoczesność? To dylematy, które zaprzątają umysły aktorów żydowskich.
Nietypowe to przedstawienie, ale interesujące. Z racji formy, ale także treści. Aktorzy grają samych siebie, zadają pytania, na które nie dostają odpowiedzi. Bo kim jest aktor żydowski? Czy to ten, który gra na scenie Teatru Żydowskiego od lat, który zżył się z tym miejscem, choć nie ma żadnych korzeni żydowskich? Czy prawdziwy Żyd z krwi i kości, choć nie zna języka hebrajskiego, ani tradycji, a jego jedynym walorem jest młodość (krótki staż artystyczny nie czyni z niego dojrzałego aktora)?
Spektakl „Aktorzy żydowscy” pokazuje grupę artystyczną o niejasnym statusie, w której słowa zarówno „aktor”, jak i „Żyd” bywają kwestionowane. Nawet przez nich samych. A przecież miejsce, w jakim się znajdują, podtrzymuje najlepsze tradycje sceny żydowskiej. Mimo to szukają prawdy o sobie. Tej niekwestionowanej. Chcą zdefiniować towarzyszące im paradoksy, które sprawiają, że od lat próbują pierwszą scenę spektaklu.
Choć premiera odbyła się kilkadziesiąt lat temu, być może nigdy na tej scenie nie znajdą dla niej właściwego kształtu. Co im przeszkadza? Nieznajomość realiów, w jakich spektakl powstał, czy lęk przed propozycją odczytania sztuki zgodnie z kryteriami teatru dziś? „Próba uwolnienia się od pamięci jest herezją, powtarzanie tego samego – przekleństwem” – słyszymy. Dylemat nie do rozwiązania.
Uczestniczymy więc w sporze szóstki aktorów i w żaden sposób nie możemy im pomóc. W dodatku mamy świadomość, że postacie wcielające się w samych siebie nie są do końca wiarygodne. Bo sensem aktorstwa jest granie. Zmyślanie. W najlepszym tego słowa znaczeniu. A im więcej emocji wnoszą w swoje wątpliwości, tym bardziej ich role przesycone są prawdą. Subiektywną – którą widz może, ale nie musi przetworzyć w prawdę obiektywną.
Motto spektaklu brzmi: „Najlepiej, żeby aktor żydowski był Żydem, ale musi być dobrym aktorem. Jeśli nie jest dobrym aktorem, może być dobrym Żydem”. I bądź tu mądry!
To, co gnębi współczesny świat, to szukanie tożsamości. Jak widać, przez mnożenie komplikacji. Najważniejsze, że słucha się tych zawiłości z zainteresowaniem.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.