Magiczny kraj dzieciństwa pokazuje silną więź bohatera z ojcem.
Spektakl „Śmierć pięknych saren”, ostatnia premiera w Teatrze Żydowskim, ma wszystkie cechy literatury czeskiej. Ciepło, delikatny humor, a nade wszystko śmiech przez łzy.
Scenariusz na podstawie opowiadań Oty Pavla przenosi nas w czas dzieciństwa i młodości opowiedziany z perspektywy chłopca (świetna rola Piotra Siereckiego), dla którego idolem był z czułością nazywany „tatuś”. Ten pełen podziwu portret ojca rodziny nie wyklucza wytykania mu słabostek, a przede wszystkim naiwności mężczyzny, który swoje platoniczne uczucia lokuje w żonie swego szefa. Wzbudza to nie tylko rozbawienie syna, ale także jego żony, która pociesza się, że jej mąż nigdy nie zdobędzie tego „Mount Everestu”.
Emocjonalną relację buduje podziw syna dla umiejętności zawodowych ojca, który choć jest zaledwie sprzedawcą sprzętu AGD, potrafi zręcznie zdobywać klientów pralek i lodówek. To ojciec pokazuje synowi piękno natury, z nim wyprawy na ryby stają się fascynującą przygodą. I ta sielanka mogłaby trwać wiecznie, gdyby nie wybuch drugiej wojny światowej. Ale i w tych dramatycznych okolicznościach ojciec imponuje synowi odwagą, nieustającym poczuciem humoru, zachowaniem godności, troską o rodzinę i niezachwianym optymizmem.
Po wojnie nadchodzą kolejne trudne czasy: stalinizm i dyskryminacja Żydów. W dwóch opowiadaniach: „Śmierć pięknych saren” i „Jak spotkałem się z rybami” powrót do krainy szczęśliwości, stanowi wartość, której wspomnienie pozwoliły autorowi przetrwać to, co najgorsze, także chorobę. Subtelnie prowadzi swoich bohaterów reżyser Jan Szurmiej, ilustrując poszczególne fragmenty nastrojowymi balladami Jaromira Nohawicy.
Zgodnie z intencją czeskiego autora spektakl potwierdza przekonanie młodziutkiego narratora, że „najwspanialsi ludzie są zawsze najskromniejsi. Jedynie głupcy i ubodzy duchem czują potrzebę mówienia o sobie, by urosnąć we własnych oczach”.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...