„Cotolay” to film dla tych wszystkich, którzy pokochali małego bohatera „Marcelino, chleb i wino”.
To prawdziwa perełka kina religijnego przeznaczonego dla całej rodziny. Śmiało wytrzymuje porównanie z innym filmem tego gatunku, jakim był nakręcony w 1955 r. „Marcelino, chleb i wino” w reżyserii Ladislao Vajdy.
Nic dziwnego, bo autorem „Cotolaya” jest José Antonio Nieves Conde, którego filmy biły rekordy kasowe w Hiszpanii i Ameryce Południowej. Poza granicami kraju nie zdobył sobie sympatii krytyki, bo w czasie wojny domowej w Hiszpanii opowiedział się po stronie przeciwników Republiki.
Scenariusz filmu luźno bazuje na XIII-wiecznej legendzie – tak nazywano kiedyś opowieści o świętych – o św. Franciszku i jego dwóch braciach zakonnych, którzy przywędrowali do Santiago de Compostela.
Nie wiemy na pewno, czy rzeczywiście św. Franciszek tam dotarł. Ale to nieważne, bo najważniejsze, że bohaterowie poruszali serce i wyobraźnię.
W Santiago de Compostela św. Franciszka spotyka dziewięcioletni Cotolay. „Chłopiec jest zwyczajny – ani anioł, ani święty. Nie zawsze posłuszny, chadza swoimi drogami, przyjaźni się z wilkiem i jelonkiem, wpada na cudaczne pomysły, ale serce ma gorące i zgadujące” – scharakteryzował tytułowego bohatera brat Tadeusz Ruciński FSC w dołączonej do płyty DVD książeczce.
Święty Franciszek i jego współtowarzysze chcą zbudować klasztor, ale nie mają na to środków. Cotolay chce im pomóc. Czy mu się uda i czy podanie o ukrytym skarbie okaże się prawdziwe?
Odpowiedź znajdziemy w tej pełnej fantazji, humoruvi radości wiary opowieści filmowej.
*
"Cotolay", reż. José Antonio Nieves Conde, wyk.: Vicente Parra, Didier Haudepin, José Bódalo, Conrado San Martín, Hiszpania 1966. DVD: E-Lite Distribution 2015.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.