Dzieje „Dezyderaty”, utworu, który stał się legendą, opisał w swojej książce Marian Sworzeń, prawnik z Mikołowa. A co najciekawsze, odkrył jej autora – Maxa Ehrmanna, o którym dotąd konsekwentnie milczano.
Historia „Dezyderaty” pióra Sworznia, od lat podróżującego literackimi tropami, została po raz pierwszy wydana w 2004 i już miała jeden dodruk. Jak się okazało, wzbudza zainteresowanie podobnie jak tekst, którego dotyczy.
„Dezyderata” – skromny objętościowo utwór, nazywany przez autora „prywatnym przewodnikiem życia” – stała się dla wielu przepisem na lepsze funkcjonowanie w świecie. Kto nie zna tych słów: „Przechodź spokojnie przez zgiełk i pośpiech, i pamiętaj, jaki spokój możesz znaleźć w ciszy”. A także pointy: „Bądź radosny. Dąż do szczęścia”.
Jak twierdzi Jarosław Nowosad, to z „Dezyderaty” mógł czerpać inspiracje do swojego „Pana Cogito” Zbigniew Herbert. W Polsce w wersji śpiewanej spopularyzowała go krakowska „Piwnica pod Baranami”. W 1983 artyści zaprezentowali ją przed Janem Pawłem II, który stwierdził, że to „niezwykłe przesłanie moralne, zrodzone z ducha ekumenizmu i tolerancji”. Ten poetycki zbiór zasad moralnych uważają za swój nie tylko deklarujący to głośno anonimowi alkoholicy, hipisi, artyści, ale też miliony szukających recepty, jak szczęśliwie żyć (świadczy o tym popularność tekstu w Internecie).
Sworzeń w swojej książce „Dezyderata. Dzieje utworu, który stał się legendą” pokazuje karierę i popularność tekstu, ale co najciekawsze – przedstawia jej autora, który dotąd był zupełnie pomijany. Zwykle na końcu wiersza, w różnych jego wydaniach widnieje dopisek: „Znaleziono w starym kościele Świętego Pawła w Baltimore, w roku 1692”. W rzeczywistości autorem tego niezwykłego tekstu jest Max Ehrmann, prawnik z wykształcenia, bankier z zawodu, pisarz z powołania, który całe życie mieszkał w niedużym miasteczku Terrw Haute w stanie Indiana. Jego rodzice przyjechali do Ameryki z Niemiec i byli metodystami.
Słynny tekst napisał i wydał w 1927. Pod koniec jego życia nikt nie przewidywał, że ten jeden utwór zrobi światową karierę i wpłynie na życie tak wielu. Sworzeń pojechał do Baltimore, odwiedził wszystkie miejsca związane z legendą „Dezyderaty”, spędził wiele godzin w tamtejszych bibliotekach, tropiąc jej prawdziwego autora i historię wiersza. „Każdemu poecie życzę takiej sławy dla jego wierszy i przygarnięcia przez Przeszłość. Nawet za cenę utraty personaliów(…)” – pisze.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.