Na razie kino 5D trudno nazwać sztuką filmową. Obcowanie z nim przypomina raczej wizytę w wesołym miasteczku. Ale czy tak będzie zawsze?
Rury, robaki, pająki
Jak reagują widzowie? – Są bardzo zadowoleni i pytają, dlaczego tak krótko – uśmiecha się Rożnowiecki. – Bo film 5D trwa tylko kilkanaście minut. Eksperymenty pokazały, że widzowi trudno wytrzymać dłużej taką dawkę efektów. Najchętniej odwiedzają nas młodzi ludzie – do nich ta forma przekazu przemawia najmocniej. Do tego stopnia, że na przykład film „Tsunami” jest wykorzystywany do celów edukacyjnych w krajach zagrożonych tym zjawiskiem. Największe zainteresowanie kina wywołały tuż po otwarciu. Wkrótce czeka je zmiana repertuaru, która powinna wywołać kolejny napływ widzów. Jednak i teraz właściciele sieci nie narzekają na brak klientów.
Czy do wzrostu zainteresowania przyczyni się także powstający film „Asylum 5D”, zapowiadany jako pierwsza polska produkcja tego typu? Całkiem możliwe, bo jego twórcy dokładają starań, by obrazowi towarzyszył dreszczyk emocji. Pewnie dlatego akcję filmu umieścili w opuszczonym szpitalu psychiatrycznym. – To taka wycieczka przez tajemnicze miejsce, w którym dzieją się dziwne rzeczy – opowiada reżyser Daniel Zduńczyk ze studia Virtual Magic. – Nie zależy nam jednak na epatowaniu krwią czy obrzydliwościami. Chodziło jedynie o stworzenie klimatu grozy. Stąd urywające się rury, robaki, pająki… Ale to raczej przeżycie podobne do jazdy górską kolejką, a nie prawdziwy horror.
Widz wewnątrz filmu
Czy tak będzie w rzeczywistości, przekonamy się wiosną. Na razie trwają prace nad ukończeniem obrazu – dość żmudne, bo choć film trwa zaledwie 12 minut, to każda jego minuta wymaga specjalnych obliczeń, które zajmują około miesiąca. – Tworzenie trójwymiaru jest procesem bardzo złożonym – wyjaśnia reżyser. – Przedstawiamy nawet takie szczegóły, jak śmieci leżące na podłodze czy tynk odpadający od ściany. Tutaj widza nie da się oszukać: każda podmalówka będzie od razu widoczna. Film powstaje w formacie 3D, ponieważ nie ma na razie wypracowanego jednego standardu kin 5D. Ale scenariusz zawiera elementy, które mają zostać zsynchronizowane z obrazem.
– To specjalna ścieżka, pokazująca, w którym momencie filmu mają zostać użyte poszczególne efekty – tłumaczy Daniel Zduńczyk. Widz kina 5D ma się poczuć tak, jakby znajdował się w samym środku oglądanego świata. Jeśli choć na chwilę zapomni, że siedzi w bezpiecznym fotelu, będzie to znaczyło, że efekt został osiągnięty. Okrzyki i piski, które towarzyszą projekcjom (niestety, mogłem je usłyszeć tylko w internecie, gdyż, jak wspomniałem, w sali kinowej byłem sam), zdają się świadczyć o tym, że twórcom udało się wywołać u widzów silne emocje. Tyle że u początków historii dwuwymiarowego kina podobne reakcje powodował już sam obraz jadącego pociągu. Jeśli kino 5D będzie chciało kiedyś zamienić się w sztukę, jego twórcy będą nam musieli zaoferować dużo, dużo więcej.