„Władca Pierścieni”, „Harry Potter”, „Kod Leonarda da Vinci” – wszystkie te bestsellery doczekały się przed laty swoich literackich parodii. Teraz w księgarniach pojawił się wampiryczny „Zmrok”.
W panującej nam obecnie kulturze klipu obśmiewa się i parodiuje wszystko, co tylko zdobyło odrobinę popularności. Kinematograficzne hity, muzyczne teledyski, mniej lub bardziej osobliwe wpadki i wypowiedzi polityków niemal momentalnie mogą liczyć na satyryczne kontr-klipy, czy fikcyjne zwiastuny, które internauci namiętnie kompilują, by następnie umieścić je na Youtube. Nieco inaczej sprawa wygląda na rynku wydawniczym.
Literackie parodie współczesnych bestsellerów to zjawisko znacznie rzadsze – zwłaszcza w naszym kraju - aczkolwiek godne zauważenia i odnotowania. Dotąd mieliśmy na księgarskich półkach takie tytuły jak „Barry Trotter i niepotrzebna kontynuacja”, czy „Kod Edy Vinci”, a także komiksy z rodzimym dziełem „Wiedźmun - Dwie wieże funduszu emerytalnego” na czele. Teraz przyszedł czas na ukazanie w krzywym zwierciadle wampirycznych bohaterów z bijących rekordy popularności powieści Stephenie Meyer.
"Zmrok”, czyli parodia „Zmierzchu” to tekst zredagowany przez satyryków z amerykańskiego pisma „Harvard Lampoon”. Teoretycznie parodie demaskują rozmaite absurdy oryginałów, wyśmiewają powielane w nieskończoność klisze gatunkowe i pozwalają z większym dystansem spojrzeć na znanych nam bohaterów i ich fabularne losy. Teoretycznie… W praktyce bowiem podobne literackie parodie najczęściej po prostu żerują na wykpiwanych pierwowzorach, powtarzając znane z oryginału sceny i motywy w głupkowaty i wulgarny sposób.
Niestety daleko „Zmrokowi” do „Śmierci porucznika”, w której Sławomir Mrożek natrząsał się z „Dziadów” i całej romantycznej spuścizny literackiej. Daleko także redaktorom „Harvard Lampoon” do Mela Brooksa, który w „Płonących siodłach” wykpił nie tyle jeden konkretny western, ile cały ów rozgrywający się na Dzikim Zachodzie gatunek filmowy.
Najwyraźniej twórcy „Zmroku” starali się jak najszybciej wydać swoje „dzieło”, by załapać się falę popularności „Zmierzchu”, „Zaćmienia” i „Księżyca w Nowiu”. Zabrakło więc czasu na dokładną analizę i polemikę z twórczością Stephanie Meyer oraz na ukazanie w krzywym zwierciadle zaczytujących się w wampirzej sadze nastoletnich przedstawicieli generacji emo.
Zamiast tego dostajemy alternatywną wersję „Zmierzchu”, w której główna bohaterka nieustannie się przewraca, na śniadanie zajada płatki rybne, hobbystycznie zbiera kapsle, w czasie deszczu zamiast parasola nosi meksykańskie sombrero, zaś w szkole uczy się, jak skutecznie zaplanować militarną inwazję na Kanadę.
Nie ukrywam, niektóre z tych absurdalnych zachowań Belle Goose – a tak zwie się bohaterka „Zmroku” - autentycznie mnie rozbawiły, ale były to tylko nieliczne momenty w czasie lektury, przez którą niestety głównie się „brnie”. Jeśli więc szukają Państwo lekkiej i humorystycznej książki na wakacje, znacznie bardziej polecam wydaną niedawno przez Znak powieść Brak wiadomości od Gurba Eduardo Mendozy. „Zmrok” można sobie raczej darować.
Harward Lampoon „Zmrok”; Świat Książki 2010 r.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.