Alejandro Monteverde, reżyser „Dźwięku wolności” miał pecha i szczęście zarazem. Pecha, bo nie nakręcił filmu o handlu dziećmi i pedofilii w Kościele katolickim. Rozwścieczył tym krytykę i doczekał się nie recenzji, ale pełnych hejtu i przekłamań artykułów na temat filmu i jego twórców. Szczęście, bo widzowie dopisali i w samych Stanach Zjednoczonych pozostawili w kasach kin prawie 190 milionów dolarów.
Sukces tym większy, że „Dźwięk wolności” jest filmem niskobudżetowym, jego produkcja kosztowała 15 milionów. To dowód, że przynajmniej część widzów potrzebuje czegoś więcej niż tylko ogłupiających produkcji spod znaku Marvela.
Oparta częściowo na faktach opowieść o poszukiwaniu dzieci porwanych przez handlarzy żywym towarem można nazwać thrillerem z wątkiem religijnym, chociaż nie jest on w filmie jakoś specjalnie eksponowany. Faktem jest natomiast, że jego twórcami są filmowcy, którzy w swoim życiem i twórczością kierują się wiarą. Należy do nich James Caviezel, który zagrał pierwszoplanowego bohatera, producent filmu Eduardo Verástegui i jego reżyser, Alejandro Monteverdi. W kampanii promocyjnej wsparcia udzielił ekipie Mel Gibson.
„Dźwięk wolności” jest sprawnie nakręconym filmem sensacyjnym. Podejmując drastyczny temat. twórcy unikają wyrazistych scen przemocy, ale to co widzimy na ekranie nie pozostawia widza obojętnym.
Dźwięk wolności, reż. Alejandro Monteverde, wyk.Jim Caviezel, Mira Sorvino, Bill Camp, USA 2023
Do obejrzenia filmu zaprasza Jim Caviezel: „Sound of freedom. Dźwięk wolności” z Jimem Cavizezelem – od dzisiaj w polskich kinach
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...