Czyli Wisława Szymborska i jej zabawy literackie.
Dzięki radom sąsiadki
szare robi się białe,
sedes teściowej świeci rodzinie przykładem,
Dariusz z Łodzi miał pryszcze,
teraz ma narzeczoną,
a Mariola z Wałbrzycha, księgowa z nadwagą,
z początku nie wierzyła, aż w końcu zażyła.
Reklamy – moja pociecha, uciecha.
Hydraulik z Rudy Śląskiej, do niedawna łysy,
patrzy dziś w lustro i włos mu się jeży,
czym zdumiona jest żona, wreszcie odmłodzona
wskutek nowej kanapy i kropli do nosa,
co sprawia, że kierowcy robią do niej pa
mknąc bezalkoholowo i bezkolizyjnie
wzdłuż domków rozłożonych na dogodne raty
i chwastobójczych ogródków.
Aż dziwne, skąd się jeszcze biorą nekrologi
i grabarze zrzeszeni w związkach zawodowych,
skoro schludny pan w kitlu ma sposób na mdłości,
niedrożność, nieostrożność, obłożność i zęby,
jeśli prezes z Bydgoszczy odzyskał już pamięć
i nawet spłaca długi,
zaś pani Karolina, dzielna emerytka,
sprawnie już pada na oba kolana
bez niczyjej pomocy.
Co pozostaje? Nic, tylko drobiazgi.
Jakieś plamy na słońcu,
jakieś dziury w niebie,
jakieś zmarszczki na wodzie.
I ziemia jak ta ziemia:
brudna, grudna, trudna
pod maseczką ziołową.
*
Powyższy wiersz noblistki zatytułowany "Zamiast felietonu" po raz pierwszy opublikowano w 2004 roku na łamach "Gazety Wyborczej". Teraz można go przeczytać w wydanym niedawno tomie "Zabawy literackie", który ukazał się nakładem wydawnictwa ZNAK.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.