publikacja 19.02.2014 06:32
Do kościoła wchodzi się, aby spotkać Boga. Nie sposób jednak nie otrzeć się o wielką i małą historię – wystarczy wiedzieć, obok czego się właśnie przechodzi.
Od kilku miesięcy Mariusz Barcicki opowiada o tajemnicach katedry każdemu, kto chce słuchać. Pewnie m.in. dlatego zupełnie niedawno prezydent docenił świdnickiego przewodnika Krzyżem Zasługi za „społeczne działania na rzecz promocji dziedzictwa kulturowego Ziemi Świdnickiej i społeczne działania na rzecz świdnickich zabytków”. Opowiedział i nam – ze znawstwem i z pasją.
Bez koron, bez sukienki
Obraz Świdnickiej Pani, odzianej w słońce, to obok Piety i pentaptyku najcenniejszy skarb katedry. Pierwotnie obraz wisiał na filarze pod emporą organową i był ulubionym wizerunkiem jednego z jezuitów. Kiedyś podczas zarazy duchowny ten został wysłany do Kłodzka, żeby pomóc tamtejszym braciom. Niestety, zachorował.
Walcząc z chorobą, ślubował Maryi, że jeśli wyzdrowieje, zrobi wszystko, żeby obraz został umieszczony w budowanej właśnie, najpiękniejszej w kościele kaplicy. I stał się cud, a bezimienny jezuita dotrzymał słowa. Gdy obraz odpowiednio przycięto (z prostokąta do owalu), hrabina von Kinsky, żona starosty, ufundowała srebrne korony i sukienkę, które to wota przetrwały wszystkie zawieruchy wojenne aż do 1969 r. Wtedy to dwaj złodzieje ukryli się na ambonie, a w nocy złupili obraz. Uciekając przez okno, zgubili srebrny półksiężyc, jedyny ocalały element bogatej sukienki. Na unikatowym kolorowym zdjęciu obrazu sprzed kradzieży (autorstwa Alfreda Miedzińskiego) dobrze widać barokową sukienkę. – Może się to przydać, gdy podejmie się starania o koronowanie obrazu papieskimi koronami – wtrąca przewodnik.
Mariusz Barcicki martwi się złym stanem gotyckich drzwi biblioteki jezuitów
ks. Roman Tomaszczuk /GN
Kopia tego dzieła zdobi reprezentacyjne wnętrze holu Muzeum Dawnego Kupiectwa. Oryginał, ogromne malowidło wiszące w kaplicy św. Józefa, przedstawia panoramę siedemnastowiecznej Świdnicy, miasta otoczonego potrójnym murem i szczycącego się posiadaniem najstarszego na ziemiach polskich herbu z nadania królewskiego (1452).
– Miasto otrzymało ten przywilej od Władysława Pogrobowca (króla Czech i Węgier). Jego znaczenie można porównać do dzisiejszych znaków jakości – wyjaśnia Mariusz Barcicki.
Święta Anna
Rzeźba z barokowego ołtarza w kaplicy MB Świdnickiej
ks. Roman Tomaszczuk /GN
Prowokacja na ołtarzu
Dzisiaj jest to kaplica adoracji Najświętszego Sakramentu, ale pierwotnie była ona poświęcona św. Ignacemu Loyoli, stąd w wystroju pełno armat, pik, składów amunicji i chorągwi. – Natomiast Polacy, którzy przyjechali do Świdnicy po wojnie, oswajali poniemieckie domy, ulice, cmentarze i kościoły, a to skuwając lub zamalowując napisy, usuwając nagrobki, instalując swoje zabużańskie obrazy, a to fundując czysto polskie – przewodnik przystaje przed obrazem MB Częstochowskiej. Obrazem niezwykłym, bo oto dwaj aniołowie podtrzymują jasnogórską ikonę, a ta wspiera się na białym orle w koronie. Nad całą sceną unoszą się Bóg Ojciec i Duch Święty.