Matczyna miłość i dramaty historii
Tak wyglądał obraz przed wojną - materiały Muzeum Narodowego we Wrocławiu Archiwum Muzeum Narodowego we Wrocławiu

Matczyna miłość i dramaty historii

Brak komentarzy: 0

Agata Combik Agata Combik

GOSC.PL

publikacja 01.08.2016 14:11

Odnaleziony w katedrze obraz Madonny - XVII-wieczna kopia obrazu Rogiera van der Weydena - to zabytek szczególny.

– Dawno pogodziliśmy się z tym, że to jedno z dzieł, które bezpowrotnie utraciliśmy. Okazuje się, że nigdy nie wiadomo, czy utrata jest bezpowrotna – mówi prof. Piotr Oszczanowski, dyrektor Muzeum Narodowego we Wrocławiu.

– Przez ostatnie kilkadziesiąt lat nie mieliśmy żadnej wiedzy na temat jego powojennych losów. Przed wojną natomiast – na co mamy liczne dowody – znajdował się, wraz z okazałą ramą manierystyczną, na zachodniej ścianie Kaplicy Mariackiej.

Dzieło jest interesujące nie tylko z racji wartości artystycznej. Niewątpliwie jest pamiątką po ciekawym człowieku, jakim był dziekan katedry wrocławskiej, kanonik Nikolaus von Troilo.

– Był bardzo zasłużony dla katedry, dla diecezji, Wrocławia. Przyszło mu pełnić wysokie funkcje kościelne w czasach, gdy biskupem był tu Karol Ferdynand Waza, rzadko bywający we Wrocławiu. De facto to właśnie Troilo reprezentował wówczas Kościół katolicki na Śląsku – tłumaczy P. Oszczanowski. – Czasy były burzliwe, tragiczne – trwała Wojna Trzydziestoletnia, Kościół katolicki tymczasem wdrażał w życie reformę trydencką… Troilo – zaliczany do grona wykształconych duchownych, którym na sercu leżała odnowa Kościoła katolickiego – zasłynął w tym okresie jako wytrawny mecenas sztuki.

Obraz, jaki ufundował, może zaskakiwać. Dzieło powstaje w 1627 r., ale jest kopią obrazu średniowiecznego, autorstwa Rogiera van der Weydena (1399/1400 - 1464), klasyka malarstwa niderlandzkiego – wyjaśnia profesor. – Kopii tego obrazu mamy kilkadziesiąt – nie zachował się jednak prototyp, funkcjonuje jedynie w takim „zmultiplikowanym przekazie”, w postaci kopii. Toczy się nawet dyskusja, czy na pewno jego twórcą był R. van der Weyden.

Co sprawiło, że w XVII w. tak świadomie powrócono do wzorca średniowiecznego? – Myślę, że jest to efekt bardzo świadomej postawy fundatora, który tym sposobem powrócił do typu przedstawienia Madonny, w jego przekonaniu, jak mniemam, najdoskonalszego – mówi P. Oszczanowski. – Można by się spodziewać, że wykształcony człowiek tamtego czasu będzie patrzył z pewną dozą dezaprobaty na „wieki średnie”. Okazuje się, że nie. W tej epoce doszukuje się pewnych wartości, które być może – w przekonaniu Troile’a, w późniejszym czasie utraciliśmy. Chodzi o element mistyczny, boski. Średniowieczny schemat odznacza się wielkim liryzmem, wręcz intymnością. Matka – w której oczach widać świadomość przyszłości Syna – przytula Go do policzka w bardzo naturalnym geście, z czułością. Widać tu coś, czego być może zabrakło potem trochę w sztuce renesansu, gdzie epatowano pięknem kształtów, prawdziwością przekazu, proporcjami, symetrią, perspektywą…

Dyrektor dodaje, że na szczęście istnieje bardzo dobra dokumentacja z lat 30. XX wieku, która pozwala odtworzyć prawdopodobny wygląd zniszczonego obrazu, łącznie z kolorami . Muzeum Narodowe we Wrocławiu przygotowuje się do otwarcia wystawy „Wrocławska Europa”, gdzie jednym z „bohaterów” będzie właśnie Nicolaus Troilo. – Będziemy zabiegać o to, by pokazać obraz w tym stanie, w jakim jest. Odbijają się w nim przecież dzieje katedry wrocławskiej – zniszczonej, spalonej. Widać ślady mechanicznych uszkodzeń, wody, być może ognia – tłumaczy.

Widzowie będą mogli również zobaczyć jak prawdopodobnie obraz może wyglądać po konserwacji. Już warto zarezerwować czas.

Zobacz także TUTAJ.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..

Reklama

Reklama