publikacja 07.12.2023 05:43
Tytuł filmu wydaje się nadużyciem, bo o samym o. Pio niczego się tu nie dowiemy.
Abel Ferrara lubi mocne sceny, balansujące na granicy dobrego smaku, a czasem nawet ją przekraczające. W „Ojcu Pio”, ostatnim filmie reżysera, też ich nie zabrakło. O produkcji zrobiło się głośno jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć ze względu na sensację, jaką wywołało wyznanie Shia LaBeouf, gwiazdy amerykańskiego kina. W rozmowie z bp. Robertem Barronem powiedział on, że „jakiś czas temu doznał łaski nawrócenia”. Znany z licznych skandali aktor ujawnił, że decyzję o konwersji na katolicyzm podjął po przygotowaniach do filmu o ojcu Pio. Po obejrzeniu obrazu można jednak podejrzewać, że postać świętego służy tu wyłącznie celom marketingowym. Sceny, w których widzimy o. Pio, wypełniają najwyżej czwartą część filmu, bo reszta przedstawia kryzys społeczno-polityczny we Włoszech bezpośrednio po zakończeniu I wojny światowej.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
Czerwone i czarne