Po co bezmyślnie świętować obce nam kulturowo walentynki, skoro mamy nasze słowiańskie Ptasie Wesele? Jest w tej tradycji miejsce na miłość, domowe ciepło i rodzinne gniazdo.
Wszędzie Ptasie Wesele obchodzone jest ze sroką jako panną młodą i gawronem jako panem młodym. - Narzeczeni, wybrani spośród dzieci, są świątecznie ubrani. Najczęściej w łużycki strój ludowy. Dziewczynka ma na sobie suknię i welon, a chłopiec frak i cylinder. Inne dzieci przebrane są za ptaki. Mają dzioby z papieru i peleryny w kształcie skrzydeł, ozdobione piórami. Dzień spędza się na tańcach i śpiewie - opowiada H. Kessler. Podobnie obchodzą ten dzień dorośli, którzy organizują wieczorki towarzyskie, na których Ptasie Wesele przedstawiają zespoły ludowe. Ptasie Wesele to - obok wielkanocnego obyczaju Jatšy, majowego ubierania drzewka Majski Bom oraz Jańskiego Rejtrowania, czyli pochodu konnego z okazji dnia św. Jana - najpopularniejszy zwyczaj serbołużycki.
Łużycki dom z klocków Lego
Tradycję Ptasiego Wesela przypomniało 5 lutego Muzeum Etnograficzne we Wrocławiu. Pojawiła się tam ekspozycja prezentująca prace uczniów wrocławskich szkół, biorących udział w warsztatach prowadzonych przez Annę Różowiec, organizatorkę cyklu imprez popularyzujących kulturę serbołużycką.
- Warsztaty obejmowały m. in. plastyczne przedstawienie Ptasiego Wesela oraz lepienie sroki z ciasta. Później, korzystając z centrum multimedialnego, dzieci szukały w sieci informacji o zwyczajach i kulturze Łużyckich Serbów. Na tej podstawie z klocków zbudowały domy o charakterze architektury łużyckiej – opowiada Różowiec.
Na wystawie w Muzeum Etnograficznym można było obejrzeć to, co uczniowie stworzyli na warsztatach. Znalazły się tu także książki o Ptasim Weselu, wydawane przez wydawnictwa polskie i serbołużyckie. Wśród tych ostatnich była pozycja napisana przez Oskara Kolberga. Podczas spotkania wyświetlono
także film prezentujący genezę, przebieg oraz istotę tego święta, znanego wyłącznie na terenie Łużyc.
Nazwa to za mało
Odkąd wrocławski oddział TPS propaguje kulturę Serbołużyczan w Polsce, żadne z miast polskich leżących na terenie historycznych Łużyc, nie nawiązało oficjalnej współpracy z tym stowarzyszeniem. Zaś organizacje pozarządowe i społeczne zadowalają się publikacjami i działaniami na własny rachunek.
W ubiegłym roku ukazała się (notabene: znakomita) książka pt. „Vademecum historii Górnych Łużyc”, przygotowana wspólnie przez Południowo-Zachodnie Forum Samorządu Terytorialnego „Pogranicze” i lubańskich historyków. We wstępie do książki autorzy piszą, że powstała ona jako „wsparcie procesu kształtowania tożsamości regionalnej oraz kulturowej mieszkańców »polskich« Górnych Łużyc”.
Zgorzelec, Lubań, Pieńsk, Nowogrodziec, Gryfów Śląski, Węgliniec, Bogatynia - to właśnie miasta leżące na terenie „polskich” Górnych Łużyc. Choć w Zgorzelcu powstało przed pięciu laty Muzeum Łużyckie, do tej pory nie nawiązało ono współpracy z Towarzystwem Polsko-Serbołużyckim. Za to np. Żary, leżące na terenie „polskich” Dolnych Łużyc, znakomicie współpracują z organizacjami łużyckich Serbów z Chociebuża (Cottbus).
Grzegorz Pisarski, skarbnik wrocławskiego oddziału TPS uważa, że problem jest złożony, ale możliwy do rozwiązania. - Chyba nie jest tak źle, skoro w Lubaniu od lat powojennych stacjonowała Łużycka Brygada Wojsk Ochrony Pogranicza. A więc pamięć o łużyckości tych terenów istniała – zauważa Pisarski. - Choć rzeczywiście, od samorządów polskich miast na Górnych Łużycach można by oczekiwać więcej w dziedzinie propagowania łużyckiej kultury. Na razie największe nadzieje wiążemy właśnie z Lubaniem i Zgorzelcem - mówi G. Pisarski.
Powrót Serbołużyczan
Dziś nie ma już Serbołużyczan po zachodniej stronie Nysy Łużyckiej. Są tylko ci, którzy serbołużycką historię i kulturę chcą propagować wszystkimi dostępnymi sobie środkami. Czas, aby do tych ideowców - którym najmniej brakuje pasji, a najwięcej pieniędzy na działanie - pomogły lokalne samorządy.
Nie ma co odwracać się plecami do historii. Serbowie dzielnie stawiają opór obojętności i powolnej germanizacji, dziejącej się za zachodnią granicą diecezji legnickiej. Dlatego potrzebują naszego wsparcia w propagowaniu swoich zwyczajów, takich jak np. Ptasie Wesele, i całej serbołużyckiej kultury. A właściwie - naszej kultury, jeśli rozważać całą tę kwestię w kategoriach słowiańskiej wspólnoty.
Może dzięki temu kiedyś Serbołużyczanie wrócą na zachodni brzeg Nysy. Będą to nasi synowie i wnuki.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...