Mija 20 lat od śmierci Tadeusza Łomnickiego - wybitnego aktora, reżysera i pedagoga, znanego m.in. z filmowej roli pana Wołodyjowskiego. Łomnicki zmarł 22 lutego1992 roku na deskach Teatru Nowego w Poznaniu, podczas próby do "Króla Leara" Williama Szekspira.
Na spotkanie poświęcone patronowi teatru zaprasza w dniu rocznicy śmierci artysty warszawski Teatr Na Woli, którego Tadeusz Łomnicki jest patronem. W czasie spotkania pokazany zostanie spektakl Teatru TV "Stalin" Gastona Salvatore w reżyserii Kazimierza Kutza, z udziałem Tadeusza Łomnickiego i Jerzego Treli. Po projekcji rozmowę z Kutzem i Trelą poprowadzi Wojciech Majcherek.
Łomnicki był wielką osobowością polskiego teatru i filmu. Niektórzy nazywali go "genialnym potworem"; kochano go, a jednocześnie wzbudzał respekt. Był impulsywny i wybuchowy.
W ostatnich miesiącach życia był całkowicie pochłonięty przygotowaniami do "Króla Leara" Szekspira. W Warszawie nie był w stanie namówić nikogo na realizację tej sztuki. Rolę Leara zaproponował mu Eugeniusz Korin, dyrektor Teatru Nowego w Poznaniu. Premierę przewidziano na 29 lutego - wyjątkowy dzień, który zdarza się raz na cztery lata. Łomnicki chciał, aby był to prezent dla jego żony, bo właśnie wtedy przypadała rocznica ich ślubu.
"Podczas próby 22 lutego był skupiony, z nikim nie rozmawiał. Ostatnie słowa, które wypowiedział jako Lear to: +Więc jakieś życie świta przede mną! Dalej! Łapmy je, pędźmy za nim! Biegiem, biegiem!+. Wypadł za kulisy i upadł" - opowiadał w jednym z wywiadów Korin.
Łomnicki urodził się 18 sierpnia 1927 roku w Podhajcach koło Lwowa. Po ukończeniu Gimnazjum Handlowego w Dębicy przyjechał do Krakowa, gdzie pracował w banku i na kolei. Uczył się gry na skrzypcach i podjął pierwsze próby literackie, pisał wiersze i nowele. W 1945 roku zdał do Studia Teatralnego przy Starym Teatrze w Krakowie, gdzie zadebiutował epizodem w "Mężu doskonałym" Jerzego Zawieyskiego.
W sezonie 1946/47 występował w Teatrze Miejskim w Katowicach, gdzie odniósł sukces jako Franio w "Szczęściu Frania" Włodzimierza Perzyńskiego i Puk w "Śnie nocy letniej"; spektakl został wyróżniony na festiwalu szekspirowskim w Warszawie.
W 1949 przeniósł się do stolicy, gdzie związał się z Teatrem Współczesnym, zaangażowany przez Erwina Axera. We Współczesnym, gdzie zasłynął m.in. wielką rolę Kordiana w sztuce Słowackiego, pozostał do 1974 r.
O swojej współpracy z Łomnickim w Teatrze Współczesnym Erwin Axer mówił: "Jesteśmy (...) ludźmi bardzo różnego temperamentu, różnego talentu. To znaczy: on jest znacznie bardziej utalentowany ode mnie, a ja mu to porządkowałem. (...) Ja byłem dla niego kontrolą (...) jakoś uzupełnialiśmy się, uważam. A to się odbywało czasem burzliwie, czasem w zgodzie." ("Notatnik Teatralny" 1992)
W latach 60. i 70. Łomnicki zagrał m.in. Orestesa w "Ifigenii w Paryżu", Arturo Ui w "Karierze Artura Ui" Bertolta Brechta, Łatkę w "Dożywociu" Fredry, Edgara w "Play Strindberg" Friedricha Duerrenmatta, Nikitę w "Potędze ciemności" Lwa Tołstoja.
Był także założycielem i dyrektorem Teatru na Woli, który rozpoczął swą działalność w 1976 r. Najgłośniejszą sztuką, jaką w Teatrze na Woli wyreżyserował Łomnicki i która wzbudziła liczne protesty, był dramat Różewicza "Do piachu" (1979). "Sztuka wydobywała wszystkie te elementy, które tak dobrze znaliśmy z propagandy antyakowskiej. Co gorsze, rzecz była zrobiona marnie jako spektakl teatralny, co jeszcze pogłębiało wrażenie kłamstwa" - mówił Andrzej Wajda ("Gazeta Wyborcza", 7 grudnia 2000). Tadeusz Różewicz, którego nękano anonimami, poprosił Łomnickiego o zdjęcie sztuki. W 1981 roku Łomnicki zrezygnował z prowadzenia teatru.
W okresie teatralnej bezdomności Łomnicki wykreował wiele swoich największych ról. Zagrał w dwóch sztukach Becketta w reżyserii Antoniego Libery. Hipnotyzował publiczność, grając tytułową rolę w "Ostatniej taśmie Krappa" (1985, Teatr Studio) oraz w "Końcówce" (1986, Teatr Studio), gdzie grał Hamma.
Kariera filmowa Łomnickiego rozpoczęła się w latach 50. W 1954 r. zagrał w "Piątce z ulicy Barskiej" Aleksandra Forda, a rok później uznanie krytyków zyskał rolą w filmie Andrzeja Wajdy "Pokolenie".
"Gdy zaczynałem pracę nad +Pokoleniem+, nie miałem pojęcia o pracy z aktorem. Łomnicki dał mi zaraz na początku kariery szansę uzupełnienia mego wykształcenia. Przychodząc na plan przeprowadził najpierw analizę postaci i wyznaczył poszczególne etapy rozwoju. Miał dar przewidywania zakończenia, będącego dramaturgiczną konsekwencją całości" - wspominał Wajda. Reżyser określał go jako "mistrza wiedzy i aktorskiej samoświadomości".
Łomnicki grał też m.in. w "Eroice" Andrzeja Munka (1958), "Ósmym dniu tygodnia" Aleksandra Forda (1958), "Zamachu" Jerzego Passendorfera (1959), "Niewinnych czarodziejach" Andrzeja Wajdy (1960). Największą popularność przyniosła mu jednak rola Wołodyjowskiego w "Panu Wołodyjowskim" i "Przygodach pana Michała" Jerzego Hoffmana (1969).
W 1969 roku Łomnicki objął funkcję prorektora warszawskiej PWST. Wystąpił w kolejnych filmach: "Człowieku z marmuru" Andrzeja Wajdy (1976), "Tańczącym jastrzębiu"(1977) Grzegorza Królikiewicza, "Kontrakcie" (1980) Krzysztofa Zanussiego, "Przypadku" (1981, premiera - 1987) Krzysztofa Kieślowskiego. W 1981 roku zrezygnował ze stanowiska dyrektora i kierownika artystycznego Teatru na Woli, zakończył też kadencję rektora PWST.
Po wprowadzeniu stanu wojennego oddał legitymację członkowską PZPR (17 XII 1981 roku).
Lata 80. nie były najlepszym okresem w jego życiu i pod koniec dekady miał kłopoty ze znalezieniem pracy. Grał niewiele, chorował, przeszedł operację serca.
Po śmierci Łomnickiego Jan Kott pisał, że "odszedł jeden z największych aktorów w jego pokoleniu. I w Polsce, i na świecie", a Gustaw Holoubek określił aktora "dziedzicem najchlubniejszych zawodowych obyczajów, wzorem postępowania w sztuce".
Kilkunastu ostatnim latom życia Tadeusza Łomnickiego została poświęcona książka "Król Lear nie żyje", napisana przez krytyka i historyka teatru Marię Bojarską, prywatnie - żonę aktora.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.