Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie, Dwie tylko: p o e z j a i d o b r o ć... i więcej nic... C. K. Norwid
Na przełomie maja i czerwca przebywałem czas jakiś w Rzymie. Pracowała podkomisja Międzynarodowej Komisji Teologicznej; jedna z trzech, ta, którą współtworzę. Trud. Po powrocie, w Katowicach, wśród sterty spraw do natychmiastowego załatwienia (już trzy godziny temu napisałem mejla, a ksiądz nie odpisuje, jak to?) czekał na mnie i list – z nieba, bez żadnej wątpliwości – którego ostatni fragment przepisuję: „(…) chciałabym Ci też podziękować za wiersz pisany chyba w Rzymie, o tym, że przyjechałeś wyczerpany i zmęczony odjedziesz, ale jakież dobre masz życie tu i w ogóle, że Bóg Cię nie oszukał i dotrzymał słowa z naddatkiem, i że umrzesz szczęśliwszy niż się spodziewałeś… Ten wiersz, razem ze zmęczeniem i wdzięcznością Panu Bogu, towarzyszą mi od roku. Dziękuję Ci bardzo. Pokój Tobie!” (tu imię Siostry Zakonnej, które zachowam w najwdzięczniejszej, choć dyskretnej, pamięci). Wiersz, zapomniany, stanął mi w głowie i sercu jak w ogniu. Przypomniała mi się tamta chwila, jasna, wiosenna, sprzed czterech lat (30 kwietnia 2008 r., tytuł wiersza: Rzym, prawie majowy: W rzymskiej trattoria da Romolo gra grupa Slash, z anglojęzycznego radia. Ostre gitarowe rify, tańczący hardcorowo kelner, kibic Lazio, najwyraźniej; Padre w zniszczonej sutannie, para transwestytów, rzymski zmierzch wiosenny: pastelowe zorze, smukłość pinii, symfonia skuterów, zawrót głowy. Przyleciałem tu wyczerpany i zmęczony odjadę. Ale jakież dobre mam życie, tu i w ogóle.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.