Scena Mrowisko, działająca od 2010 roku w podziemiach Teatru Rampa, ma charakter „undergroundowy”. I to zarówno pod względem doboru repertuaru, jak i młodego zespołu, gotowego do ciekawych eksperymentów artystycznych.
Widz ma tu szansę poznania tekstów albo dotąd nie granych, albo odkrytych na nowo. Podobnie było na ostatniej premierze „Raj”, zrealizowanej według scenariusza Krzysztofa Kieślowskiego i Krzysztofa Piesiewicza pierwszej części tryptyku – noweli „Niebo”.
Temat wydaje się gorący. Związek dwojga ludzi rozdziela śmierć – mąż Filipiny umiera z przedawkowania narkotyków. Żona pragnie zemsty na bossie narkotykowej mafii, którego obwinia za to, co ją spotkało.
Bezsilność organów ścigania mobilizuje ją do wymierzenia sprawiedliwości na własną rękę. Niestety, w przygotowanym przez Filipinę zamachu giną cztery niewinne osoby, sprawca zbrodniczego procederu uchodzi cało.
Filipina wie, że musi ponieść karę. Przesłuchujący dziewczynę policjant dostrzega szlachetne intencje, jej dramat budzi w nim głębokie uczucie i pragnienie ocalenia jej życia. Między nimi rodzi się uczucie.
Jednak przeniesienie scenariusza filmowego na małą scenę spiętrza trudności. Ich miłość budzi się zbyt gwałtownie, czas sceniczny nie pozwala jej się rozwinąć i wiarygodnie dojrzeć. Mimo to widz śledzi ów węzeł gordyjski, w jakim znaleźli się bohaterowie, pełen wątpliwości, czy zasługują oni na raj tylko dlatego, że miłość, która za chwilę będzie im odebrana, zmyje ich winy.
Rola Filipiny (Magda Waligórska) pokazuje rozdarcie między pragnieniem życia a wyrzutami sumienia, jej partner (Józef Pawłowski) nie zdoła w danym mu czasie uwiarygodnić burzy nagle zrodzonych uczuć.
Temperaturę spektaklu w reżyserii Marcina Bortkiewicza, budzącego niełatwe refleksje, podnosi muzyka Zbigniewa Preisnera.
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.