Naprawdę! Któregoś lata pojawiła się w nas jednak tak wielka tęsknota za przyjaciółmi, że żadna siła nie mogła nas zniechęcić do dalekiej podróży.
Jarek z Iwonką rozesłali wici i nagle okazało się, że akurat w ten jeden jedyny sierpniowy weekend wszyscy mogą się spotkać w ich domu w Lublinie. „Teofil” odliczył się w komplecie. A właściwie, co oczywiste, z bezcennym naddatkiem w osobach dzieciaków, które ciekawie przyglądały się swoim szczęśliwym „staruszkom” zaśmiewającym się do łez z dawnych wspomnień i czującym się ze sobą tak swojsko, jakby od ostatniego spotkania minęły dwie godziny, a nie dwie dekady.
Kiedy Grzesiek wziął do ręki gitarę, stało się jasne, że chociaż skleroza dopada nas w różnych dziedzinach życia, to stare piosenki pamiętamy świetnie. Wobec tego zgodnie stwierdziliśmy, iż musimy nagrać to, co nigdy nie zostało zarejestrowane, co wykonywaliśmy jedynie na koncertach albo próbach. Klamka zapadła.
Przygotowania trwały cały rok. Nadeszło kolejne lato. Załadowaliśmy samochód po dach. Wyprawa do Gdańska z czwórką dzieci to nie lada przedsięwzięcie. Rodziny naszych przyjaciół dojechały do domu Reni i Grzesia w podobnych warunkach. Edek ponownie ustawił nas przed swoim mikrofonem. Tym razem nie musieliśmy obawiać się mlaśnięć. Nagranie cyfrowe, wszystkie zakłócenia da się bez problemu wyczyścić. Luzik.
mat. prasowy Stanęłam obok Iwonki i pomyślałam sobie, że to cud. Cudem jest nasze spotkanie po 21 latach. Przecież tyle mogło się wydarzyć… Jej terapia mogła nie przynieść efektu, nowotwór mógł wygrać. Atakował wszak dwukrotnie, zjadliwiec… Właściwie każdy z nas mógłby już patrzeć na ziemię z drugiej strony życia. Ale Ktoś miał inne plany.
Renia jest cichą bohaterką tej sesji. Powinna otrzymać jakiś pomnik, nagrodę, bo rąsia, dyplom i goździk to zdecydowanie za mało. Zorganizowała nam wszystkim wygodne lokum, gotowała makaron w rozlicznych wersjach, dzieci miały opracowany program ciekawych wycieczek i wspaniałą opiekunkę. My mogliśmy skoncentrować się na nagraniu.
Najpierw do studia wkroczyli muzycy: Marlena ze skrzypcami, Grzegorz z gitarą akustyczną, Mateusz z basową, a Tomek z gitarą elektryczną i banjo [Ach, jak on zasuwa na tych strunach!]. Pojawiła się także Joasia i nagrała instrumenty perkusyjne. Oprócz dorosłych, zagrało kolejne pokolenie Teofilaków: Marysia na oboju, a Janek na trąbce.
Do śpiewających mam i ojców dołączyły trzy „panny na wydaniu”: Ania, Gosia i Marysia. Młodsze latorośle zrobiły to, co potrafią dość nieźle robić na co dzień: „Boży hałas” w chórkach.
Morski wiatr powiewał, słońce przygrzewało i w takim klimacie nagranie powstało.
Tak jak niegdyś, i dzisiaj prosimy Ducha Łaski, aby każdy, kto będzie słuchał Słowa Bożego śpiewanego przez „Teofila”, doświadczył szczególnego, zadziwiającego błogosławieństwa. My zdecydowanie go doświadczamy. Bogu niech będzie chwała!!!
***
Teofil przedstawia. Posłuchaj piosenki "Obietnica dla Jeruzalem" z albumu "Szczęśliwy":
***
Mieliśmy dla Państwa 3 egz. płyty zespołu Teofil, do których dorzuciliśmy koszulki i inne gadżety z logo Wiara.pl. Aby wygrać album "Szczęśliwy" należało przesłać nam biblijny cytat, w którym mowa o szczęściu. Nagrody otrzymują:
Mariusz Szlachcic z Chrzanowa, Andrzej Trokielewicz z Białej Podlaskiej, Paweł Szczepanik z Rejowca
Gratulujemy, komplety prześlemy pocztą, a tym którym nie udało się dziś wygrać przypominamy, że płytę można zamówić pisząc na e-mailowy adres akademia@talent.gda.pl. Polecamy także album Teofila "Zacznijcie pieśń".
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.