Dziewczynki pokazały język i zostały strażniczkami dziedzictwa narodowego.
Wszystko zaczęło się od Izby Regionalnej. – Wracałam z sanktuarium Matki Boskiej Częstochowskiej, kiedy jeden ze znajomych dał mi znać, że chce się pozbyć mebli. To było wyposażenie kuchni i sypialni. Sama nie wiem dlaczego, ale powiedziałam, że ja je wezmę – wspomina Justyna Fifer, nauczycielka w Szkole Podstawowej nr 1 w Piekarach Śląskich. Wyposażenie już było, pozostało znaleźć miejsce. I znowu zbieg okoliczności: na strychu szkoły było mieszkanie, które lokator postanowił opuścić.
– Opowiedziałam pani dyrektor o swoim pomyśle, by w wolnych pomieszczeniach urządzić Izbę Regionalną – opowiada nauczycielka. Z pomocą przyszli uczniowie i ich rodzice. – Tata jednej z dziewczynek udostępnił nam samochody, którymi przetransportowaliśmy meble. Nie mielibyśmy pieniędzy, żeby je przewieźć – dodaje. Wielu uczniów przyniosło rodzinne pamiątki.
– Mamy pierzynę z wszytym ślubnym wiankiem. Kiedyś miało to zapewnić szczęście małżeńskie. Jedna z uczennic przyniosła nam porcelanowe filiżanki, które należały jeszcze do jej praprababci – wymienia J. Fifer. Z czasem udało się skompletować pamiątki do trzech pomieszczeń mieszkalnych i klasy. Są w nich stare pomoce naukowe, tabliczki z rysikami, wózki dziecięce, mundury górnicze czy fotografie ze szkolnych lat z niemieckimi inskrypcjami.
Marta Sudnik-Paluch
W Izbie Regionalnej można poczuć kilmat tradycyjnego śląskiego domu
– W trakcie tworzenia izby poznałam swojego przyszłego męża, którego zaraziłam pasją. Razem jeździliśmy po targach staroci, szukając pamiątek – uśmiecha się nauczycielka. Jak przyznaje, od samego początku tworzenia izby czuje, że ma szczególną opiekę.
– Jednym z dowodów jest historia z modlitewnikami. Długo zastanawiałam się, skąd wziąć taką archiwalną książeczkę do nabożeństwa. Aż pewnego dnia poszłam do naszego sanktuarium. Na rajskim placu zauważyłam stertę książek. Podeszłam bliżej i zauważyłam, że to piękne stare modlitewniki, dokładnie takie, jakich szukałam. A na nich karteczka: „Proszę sobie zabrać” – opowiada.
Właśnie w szkolnej Izbie Regionalnej powstał film „Górniczy stan” na konkurs „Pokaż język”, organizowany przez Narodowy Instytut Dziedzictwa. Razem z Justyną Fifer zrealizowały go dziewczynki z klasy VIa. Oli Solarz, Sandry Poremby, Marleny Karpińskiej, Darii Niedzieli, Agaty Sychy, Roksany Wincierz, Justyny Derkacz i Oliwii Mańki nie trzeba było przekonywać do udziału w projekcie. Nakręciły krótką scenkę z dialogami w języku śląskim. Mówią w niej o dziedzictwie regionu – wyjaśniają rodowód górniczych tradycji.
– Pamientom, jak żech jeszcze była bajtlem i łociec szli na szychta, zawsze przed robotom rzykali my do Najświyntszej Rodziny, coby nic złego na grubie mu sie nie stało. Potym matka krajała chleba, nakreślała znak krzyża na czole i godała: „Z Panyn Bogiem, niech nad tobom Bóg i święto Barbara czuwo” – opowiadają na filmie. Długo nie mogły uwierzyć w wygraną.
– U mnie w domu byli zdumieni. Koleżanki i koledzy mówili, że nie podejrzewali, że umiem godać – mówi Roksana Winciersz. W konkursie „Pokaż język” filmy (maksymalnie 5 min) należało umieścić w serwisie YouTube. Później oceniało je jury w składzie: Julia Włodarczyk (Narodowy Instytut Dziedzictwa), prof. Halina Karaś (Uniwersytet Warszawski), Aleksandra Czetwertyńska (Centrum Edukacji Obywatelskiej) i Marta Kielczyk (TVP).
Dziewczynki już mają pomysł na kolejny film. Tym razem będzie to klip o szkole, tzw. lipdub. Chcą w ten sposób zachęcić uczniów do wyboru SP nr 1.
– Musimy wybrać muzykę i dopracować scenariusz. Chcemy pokazać, że dużo się u nas dzieje – zdradza plany J. Fifer.
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.