Przez lata księga leżała w magazynach. Dopiero niedawno odkryli ją archiwiści. Jeszcze nie była pokazywana szerszej publiczności.
Po Nocy Muzeów i Nocy Kościołów przyszedł czas na Dzień Archiwów. W Legnicy i Jeleniej Górze zupełnie bezkarnie, choć w białych rękawiczkach, można dotknąć średniowiecznych skarbów, na co dzień przechowywanych w mrocznych, archiwalnych magazynach.
– „Blutbuch”, czyli legnicka „Księga skazanych”, to najstarsza zachowana księga sądowa w Archiwum Państwowym w Legnicy, a być może w ogóle jedna z najstarszych zachowanych na Śląsku i w Polsce – mówi Jarosław Bednarek, archiwista, pracownik archiwum. Natomiast w jeleniogórskim Archiwum Państwowym na odwiedzających czekać będzie nie lada gratka: trzy wystawy, prezentacja archiwalnych internetowych baz danych i środków ewidencyjnych oraz prezentacja i sprzedaż wydawnictw regionalnych. Jako jedyne na Dolnym Śląsku swoich podwoi nie otworzy Archiwum Państwowe we Wrocławiu Oddział w Lubaniu, które na razie nie ma do tego warunków.
Stare i piękne
W ramach obchodów Międzynarodowego Dnia Archiwów 9 czerwca archiwa państwowe w Polsce ogłosiły dzień otwarty. – Zapraszamy nie tylko pasjonatów historii, ale wszystkich, którzy chcieliby na własne oczy zobaczyć skarby naszej dolnośląskiej historii i kultury, zaklęte na pergaminowych i papierowych kartach, niejednokrotnie kunsztownie oprawionych – zachęca Edyta Łaborewicz, kierownik legnickiego oddziału Archiwum Państwowego we Wrocławiu. – Jeżeli są państwo ciekawi, co kryją przepastne magazyny archiwalne, ile stuleci liczą najstarsze archiwalia, i chcą zobaczyć na własne oczy, a nawet dotknąć tego, co zwykle jest niedostępne i tajemnicze, czekamy tej niedzieli w godz. 14–19. O tym, że naprawdę warto wybrać się na Dzień Otwarty Archiwów, zapewnia Przemysław Piwowarski, archiwista w Legnicy.
– Pokażemy tej niedzieli wyłącznie te archiwalia, które niezwykle rzadko są wystawiane na publiczny widok – mówi. Co więcej, postaramy się, aby były to obiekty nie tylko bardzo stare, liczące 600 i więcej lat, ale też jak najpiękniejsze – wyjątkowo oprawione, w tłoczoną skórę, drewno i mosiądz, czy też iluminowane i złocone.
Zdążyć ze skanowaniem
Tej niedzieli światło dzienne ujrzą dziesiątki zabytkowych dokumentów, pamiętających przeszłe wieki. Tych będzie najwięcej. Najmniej zaś albo wcale nie będzie archiwaliów sprzed kilkudziesięciu lat. Czy dlatego, że te najnowsze są najmniej interesujące? Nic z tych rzeczy. Archiwiści dobrze wiedzą, że dokument swoją wagę nie zawsze zawdzięcza temu, że powstał przed wiekami.
– Mamy ogromną ilość dokumentów sprzed kilku dekad, które są bardzo interesujące z punktu widzenia badaczy. Nie wystawiamy ich na widok publiczny, bo są zbyt... kruche – mówi Przemysław Piwowarski. – Chodzi o to, że papier z lat 60., 70. czy 80. ub. wieku był na ogół bardzo niskiej jakości, szybko się kruszy. Także tusz, którego używano, bardzo szybko blaknie. Zbyt częste wystawianie takich dokumentów na światło bardzo im szkodzi – wyjaśnia.
– W efekcie czasami bezpieczniej jest wyeksponować średniowieczny pergamin niż np. dokumenty z posiedzeń Powiatowej Rady Narodowej z lat 50. XX wieku – mówi. W takich sytuacjach jedynym ratunkiem dla archiwaliów jest tzw. cyfryzacja dokumentów. Skanowanie najbardziej wartościowych albo takich, którym grozi zagłada, wydaje się oczywistym wymaganiem epoki i naturalną potrzebą.
– Specjalistyczne i szybkie skanery są jednak bardzo kosztowne, a archiwa państwowe od lat borykają się z problemami finansowymi. I choć sytuacja lokalowa i warunki przechowywania akt w archiwach państwowych Dolnego Śląska stale się poprawiają, cyfryzacja zbiorów to ciągle sprawa dość odległa – mówi Edyta Łaborewicz, szefowa archiwum legnickiego.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.