Takie skarby będzie można zobaczyć i dotknąć tylko tej niedzieli. Choć archiwiści przyznają, że zawsze są gotowi pomóc poszukującym
Takie skarby będzie można zobaczyć i dotknąć tylko tej niedzieli. Choć archiwiści przyznają, że zawsze są gotowi pomóc poszukującym
reprodukcja Roman Tomczak

I ty możesz zobaczyć "Blutbuch"

Brak komentarzy: 0

Roman Tomczak

publikacja 08.06.2013 05:10

Przez lata księga leżała w magazynach. Dopiero niedawno odkryli ją archiwiści. Jeszcze nie była pokazywana szerszej publiczności.

A skarby czekają
Tej niedzieli każdy będzie mógł wejść do archiwum i poszperać w jego zasobach. Oczywiście tylko tej ich części, którą udostępnią jego pracownicy. Co będę mogli zobaczyć? Księgi, księgi, księgi – to przede wszystkim – mówi Jarosław Bednarek. Na przykład wspomniany „Blutbuch”. Rarytas wśród archiwaliów.

– Najdawniejsze zapisy w tej księdze pochodzą z 1339 roku! Nie była jeszcze nigdy pokazywana szerszej publiczności – mówią archiwiści. – Odkryliśmy ją w naszych zbiorach stosunkowo niedawno. Ciekawostką jest nie tylko to, że ten skarb średniowiecznej historii przez dziesięciolecia leżał w przepastnych magazynach legnickiego archiwum.

Nazwa „Blutbuch” – księga krwi, krwawa księga, pochodzi zapewne nie tylko od koloru drewnianej oprawy księgi, ale także od zapisanych w niej informacji o karach, wymierzonych przez sąd miejski w Legnicy za rozboje, morderstwa, gwałty i kradzieże. A w średniowieczu nie były to zwykle kary lekkie i przyjemne – zaznaczają archiwiści. Wśród pokazywanych rarytasów, należących do legnickiego Archiwum Państwowego, zabraknie pewnego wyjątkowego dokumentu.

– Prowadzona od 1558 roku księga metrykalna z kościoła Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Legnicy jest jedną z najstarszych w Polsce. Niestety, obecnie została wypożyczona na wystawę do Archiwum Państwowego we Wrocławiu – wyjaśniają archiwiści. Wśród pracowników Archiwum Państwowego w Legnicy panuje jednak przekonanie, że wśród zgromadzonych archiwaliów są jeszcze prawdziwe, a dotąd nierozpoznane skarby dla nauki.

– Zasób archiwalny jest bardzo obszerny, liczy w tej chwili prawie 200 tys. obiektów. Skromna liczebnie załoga, zajęta głównie pracą bieżącą, w tym tzw. nadzorem archiwalnym i udostępnianiem zgromadzonego zasobu, zwyczajnie nie ma czasu na badanie kolejnych manuskryptów. Stąd przekonanie, że takie skarby jak „Blutbuch” gdzieś tam jeszcze są – mówi Edyta Łaborewicz, kierownik legnickiej placówki archiwalnej.

Za rok w Bolesławcu?
Archiwum Państwowe w Jeleniej Górze przygotowało na ten dzień m.in. trzy wystawy: „Dzieje Archiwum w Jeleniej Górze i jego siedziby w latach 1927–2013”, „Pomniki i tablice pamiątkowe Jeleniej Góry” oraz „Ciekawostki z zasobu Archiwum”.

– Ta ostatnia wyeksponuje dokumenty, księgi miejskie, kroniki, ikonografię, kartografię, starodruki i curiosa, które posiadamy w zbiorach – wyjaśnia Iwo Łaborewicz, kierownik jeleniogórskiego oddziału Archiwum Państwowego. Niestety, nie będzie można zaprosić niedzielnych gości do Archiwum Państwowego w Lubaniu. Archiwum w swojej obecnej siedzibie nie ma sali wystawowej ani warunków do przyjęcia zwiedzających i pokazania swoich bezcennych zbiorów.

Dobra wiadomość jest taka, że lada dzień spodziewane jest rozpoczęcie prac remontowych i adaptacyjnych w Bolesławcu, gdzie wkrótce będzie przeniesione lubańskie archiwum. Prawdopodobnie za rok kolejny dzień otwarty archiwów będzie można spędzić w Archiwum Państwowym we Wrocławiu Oddział w Bolesławcu.

Sto lat przede mną
Archiwa dolnośląskie miały tylko dwa tygodnie, żeby przygotować się do dnia otwartego. Czasu było mało, ale – jeśli ktoś zdecyduje się wybrać w niedzielę do jednego z nich – to okaże się, że archiwiści dobrze go wykorzystali.

– Mam nadzieję, że to, co zobaczą nasi goście, skłoni ich do powrotu do nas pod innym pretekstem niż dni otwarte – mówi Edyta Łaborewicz. – Zawsze jesteśmy gotowi pomóc historykom, regionalistom czy zwykłym ludziom, chcącym znaleźć ważny dla siebie dokument – zapewnia. Dlatego kto będzie miał ochotę i odrobinę szczęścia, może np. poszukać osoby, która urodziła się dokładnie sto lat przed urodzinami poszukiwacza, w tej samej co on miejscowości. Takie zabawy z historią są coraz bardziej popularne np. wśród nauczycieli i regionalistów.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 2 z 2 Następna strona Ostatnia strona