Kiedyś taniec przenikał do tego stopnia życie ludzi, że był nawet wyrazem modlitwy.
Od pieśni miłosnej nie można oczywiście oddzielić tańca. Taniec w ogóle – a taniec góralski w szczególności – to sprawa sama dla siebie. Kiedyś taniec przenikał do tego stopnia życie ludzi, że był nawet wyrazem modlitwy. Potem stał się wyłącznie zabawą towarzyską. Dziś jest wprawdzie rodzajem zabawy, ale coraz mniej towarzyskiej. Rysem znamiennym tańca góralskiego, który jest zasadniczo tańcem jednej pary, jest przenikające go do samego wnętrza dążenie do spotkania. Jest to w istocie swej taniec spotkania. Muzyka, rytm i słowa są tu jedynie pretekstem i przygotowaniem do tego wielkiego wydarzenia, jakim jest spotkanie. Spotkanie jest zaś przede wszystkim spotkaniem spojrzeń. Dopiero w spojrzeniu, krótkim jak błyskawica, ale przenikliwym jak dźwięk skrzypiec,w którym oprócz uciechy życia jest jakaś tajemnicza obietnica szczęścia, dopełnia się ostateczny sens tego tańca. Można powiedzieć, że taniec góralski jest syntezą dramatu. Jak każdy dramat – może się skończyć albo szczęściem, albo zupełnym nieszczęściem. Trzeba jednak dodać, że taki taniec tańczy się naprawdę tylko raz w życiu. Potem pozostaje wspomnienie. A przedtem? Przedtem jest nadzieja na taki taniec. Ten taniec wydobywa z ludzi spojrzenia, od których zależy ich przyszły los.
Istnieje dziś cała literatura filozoficzna poświęcona sprawie spotkania człowieka z człowiekiem, a także sprawie spojrzenia. Sławny Jean-Paul Sartre poświęcił temu zagadnieniu rozległe studium. Warto przypomnieć jego ideę. Czym stało się spojrzenie we współczesnym mieszczańskim świecie? Zostało sprowadzone do poziomu podglądania. Człowiek patrzy na drugiego człowieka po to, by go podglądać. Podgląda i sam jest podglądany. Stąd bierze się zawstydzenie na tym świecie. Patrzymy, aby móc zawstydzać. Nie ma dziś, zdaniem Sartre’a, innego znaku, po którym można by poznać, że patrzy na człowieka inny człowiek, oprócz tego jednego – wstydu, który rośnie w oglądanym. Spojrzenie przestało obiecywać, wzbudzać nadzieję, wyrażać obietnicę szczęścia, przestało stwarzać wydarzenia. Człowiek ma oczy ku widzeniu, ale nie umie już patrzeć. Jego nie-towarzyskie tańce rozgrywają się na poziomie niższym niż oczy, a nawet niższym niż uszy.
Taniec kończy się przyklęknięciem tancerza przed tancerką. Gest ten, pochodzący zapewne z liturgii kościelnej, pamięta jednak czasy dworskiego obyczaju wieków średnich. Jak się to stało, że się tu znalazł? Kto go przeniósł? W jaki sposób został przyswojony przez – jak się niekiedy powtarza – półdzikich górali? Nie wiadomo. Wiadomo przynajmniej, co oznacza: oznacza szacunek i wdzięczność.
*
Powyższy tekst jest fragmentem książki "Krótki przewodnik po życiu". Autor: ks. Józef Tischner. Wydawnictwo ZNAK, 2017 r.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.